Pan na Mogielnicy
Pan na Mogielnicy. Krótka historia burmistrza, który ze swoimi nauczycielami wojuje
Burmistrz Mogielnicy Sławomir Chmielewski rządzi mazowiecką gminą od 24 lat. Na fotel burmistrza przesiadł się ze stanowiska wicedyrektora zespołu szkół w Mogielnicy. Za pierwszym razem wybrali go radni, potem już mieszkańcy. Sześć razy, ale burmistrz nie wyklucza, że będzie siedem, choć już osiągnął wiek emerytalny. Wprawdzie prezydenci, burmistrzowie i wójtowie są już wybierani tylko na dwie kadencje, obecna jednak jest pierwszą po nowelizacji, więc w następnych wyborach Chmielewski może jeszcze wystartować. Podkreśla, że jest absolutnie apolityczny, niezwiązany z żadnym ugrupowaniem.
– Tego zawodu człowiek się uczy, dopiero wykonując go – burmistrz nie kryje, że jest przeciwny ograniczaniu kadencji samorządowców. – Po dwóch kadencjach dopiero zdobyłem doświadczenie. Nie uważa, że po ćwierć wieku gminę traktuje jak swoje poletko. – Gdyby tak było, ludzie by mnie nie wybierali – odpowiada. – Choć oczywiście nie muszę wiecznie trwać jak Putin.
Gmina Mogielnica nadzoruje wszystkie szkoły, także liceum ogólnokształcące, choć zazwyczaj organem prowadzącym dla szkół ponadpodstawowych jest starostwo. – Kiedy tworzyły się powiaty, burmistrz Mogielnicy wystąpił z inicjatywą przejęcia liceum – wyjaśnia Marek Ścisłowski, ówczesny starosta grójecki. – Zależało mu, bo to miejsca pracy dla nauczycieli i prestiż dla gminy.
Może i z sentymentu, bo burmistrz najpierw sam kończył tę szkołę, a po studiach wrócił do mogielnickiego liceum, żeby uczyć chemii.
Ścisłowski też jest z Mogielnicy i z Chmielewskim dobrze się znają, wtedy jeszcze się lubili, nie widział zatem przeszkód, by Mogielnica miała swoje liceum. Zwłaszcza że była to dobra szkoła, do której dojeżdżały nawet dzieciaki z Grójca.