Życie przy tablicy
Dorosłe kobiety z ADHD. „Zawsze miałam najwięcej uwag w dzienniczku”
Problemy sypały się jeden po drugim. Najpierw wypadek i kontuzja. Kłopoty na studiach i w pracy. Im robiło się trudniej, tym więcej terminów zawalała. Zapomniała, zaspała. Pojechała odwiedzić rodzinę. I wtedy rozpadło się wszystko. – Zaczął się covid. Ja w Polsce, moja praca za granicą. Zresztą jej już też zaraz nie było, moja branża padła. Mimo ambicji i ciężkiej pracy kariery nie zrobiłam. W 30. roku życia wróciłam do rodziców – wspomina Joanna Fight, dziś nauczycielka angielskiego. Przyszło załamanie. Psychiatra stwierdził depresję, przepisał leki. Ale nie działały. Potem były kolejne leki, coraz większe dawki, jeden, drugi, trzeci lekarz. Tak minęły dwa lata. – Nie chciałam się zabić, ale nie miałam siły żyć – wyjaśnia. – Umówiłam się na teleporadę z kolejną psycholożką. Niespodziewanie okazała się pierwszą osobą, która pozwoliła mi częściowo zrzucić winę na okoliczności, na to, że po prostu dużo złych rzeczy się nawarstwiło. Zapytała, czy mam jakieś hobby, na co odpowiedziałam: „jakiego ja hobby nie miałam!”. I to ją zaintrygowało, drążyła. Zasugerowała, żebym poczytała o ADHD. Zaczęłam szukać informacji, weszłam na grupę wsparcia. Czytałam historie obcych ludzi i czytałam o swoim życiu.
ADHD czy neuronietypowość bądź atypowość to zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ang. attention deficit hyperactivity disorder). Większość z nas kojarzy je z biegającym chłopcem, krzyczącym, czasem agresywnym, przeszkadzającym innym. Ten obraz jest prawdziwy, ale tylko częściowo. ADHD to zaburzenie neurorozwojowe, z którym człowiek się rodzi i które nie znika. Metaanalizy wykazały, że ADHD dotyka 5,9 proc. osób nieletnich. Kryteria diagnostyczne spełnia także 2,5 proc. dorosłych, których dotąd nie zauważano.