Sprawcy i oprawcy
Oprawcy zwierząt chodzą wolno. Kary są surowsze, ale nie zmieniło się nic
Po nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, która cztery lata temu zaostrzyła kary za znęcanie się nad zwierzętami, Ministerstwo Sprawiedliwości zapewniało, że nastąpił 20-proc. wzrost liczby aktów oskarżenia wniesionych do sądów. Stowarzyszenia Ekostraż i Czarna Owca Pana Kota powiedziały: sprawdzam. I przeanalizowały niemal 10 tys. spraw ze 189 prokuratur rejonowych i 146 sądów tego samego szczebla (około połowy sądów w kraju). Była to powtórka monitoringu ścigania i karania sprawców przestępstw przeciwko zwierzętom, jaki te organizacje przeprowadziły w 2016 r. Z porównania zebranych danych wynika, że nie zmieniło się właściwie nic. W latach 2012–16 zaledwie 19 proc. spraw o przemoc wobec zwierząt kończyło się wniesieniem przez prokuraturę aktu oskarżenia do sądu. Po sześciu latach i zaostrzeniu kar statystyka drgnęła o 1,5 proc.
– Surowsze kary więzienia nie rozwiązują problemu, są tylko populistyczną zagrywką – mówi Dawid Karaś, autor obu raportów. – Ofiary ludzkiej przemocy, sadyzmu i nieodpowiedzialności, pozbawione podmiotowości prawnej, często nie mogą liczyć na skuteczną ochronę przez instytucje publiczne, a sprawcy bez specjalnego trudu unikają ścigania i sprawiedliwych kar.
Karaś nie może zapomnieć psa, któremu łańcuch wrósł w szyję. Zalęgły się larwy much, wdało zakażenie, pies zmarł na skutek sepsy. Właściciel tłumaczył prowadzącym dochodzenie, że pies miał długą sierść i on tego nie widział. Nie chciał, by psu stała się krzywda. Podobnie rolnik, który twierdził, że nie miał zamiaru znęcać się nad 21 krowami, czterema końmi i owcą, ale zwierzęta były zagłodzone, chore i tak zaniedbane, że Powiatowa Inspekcja Weterynaryjna w Kazimierzy Wielkiej najpierw zawiadomiła organy ścigania, a potem kilkukrotnie skutecznie zaskarżała postanowienia o odmowie wszczęcia lub umorzeniu postępowania wydawane przez prokuraturę.