Społeczeństwo

Szkoły miały uczyć strzelać, a tu cicho. Pomysł Czarnka do kosza?

Otwarcie strzelnicy Otwarcie strzelnicy Rafał Malko / Agencja Wyborcza.pl
Przede wszystkim muszą zostać wydane precyzyjne przepisy. To nie może być partyzantka – podsumowuje dyrektorka warszawskiego liceum, w którym do organizowania lekcji strzelectwa nikomu się nie spieszy.

Od 1 września szkoły miały strzelać, a tu cicho. Nie było ani jednego telefonu w tej sprawie – narzeka rozczarowany właściciel komercyjnej strzelnicy w Bytomiu. Z jego obiektu, jedynego takiego w mieście, od lat korzystają uczniowie klas mundurowych z okolicznych szkół średnich. Gdy wiosną pojawiły się medialne zapowiedzi, że zajęcia ze strzelectwa staną się częścią nowej podstawy programowej przedmiotu edukacja dla bezpieczeństwa we wszystkich pierwszych klasach liceów, techników i szkół branżowych, miejscy urzędnicy zaczęli z nim rozmowy o korzystaniu z usług. Ustalono, że przejdą do konkretów, gdy przepisy zostaną zatwierdzone.

Strzelanie? Szkoły i miasta nie mają pieniędzy

W sierpniu szef MEiN podpisał rozporządzenie. A telefon, jak wspomniano, milczy. – Z moich nieoficjalnych rozmów z nauczycielami wynika, że miasto nie ma pieniędzy, szkoły nie mają pieniędzy, a rodzice ze swoich nie chcą za strzelanie płacić. Dla tych nowych przepisów są dwa lata vacatio legis. Czyli w najbliższym czasie strzelania nie będzie – wzdycha mężczyzna z Bytomia.

Według ministerialnego rozporządzenia obowiązkowe zajęcia strzeleckie mają być wprowadzone najpóźniej od roku szkolnego 2024/2025. W przypadku szkół, które mają na terenie powiatu dostęp do broni – m.in. kulowej, pneumatycznej, do strzelnic wirtualnych albo laserowych – lekcje powinny ruszyć już teraz, faktycznie od września.

Z analizy Związku Powiatów Polskich przeprowadzonej w pierwszej połowie roku wynikało, że na prawie 400 powiatów i miast na prawach powiatów zajęcia ze strzelectwa byłoby w stanie od września organizować ok. 25. – Właśnie dlatego, że strzelnic w Polsce jest bardzo mało, w 2019 r. został wdrożony program MON „Strzelnica w każdym powiecie” – przypomina Grzegorz Kubalski, wicedyrektor biura ZPP. Tworzenie nowych obiektów idzie jednak nader powoli, o czym pisała również „Polityka”. – A nasze obliczenia z wiosny były mocno teoretyczne – zastrzega dyr. Kubalski. – Bo nawet jeśli np. gdzieś na poligonie jest strzelnica, wcale nie jest powiedziane, że wojsko zechce ją udostępniać.

Jak sprawić, że pistolet wystrzeli

Jedną z nielicznych placówek, w których nauka strzelania może ruszyć lada dzień, jest Liceum Ogólnokształcące im. mjr. Henryka Sucharskiego w Myszkowie. Stoi za tym splot okoliczności organizacyjno-geograficznych: – Szkołę z klasami mundurowymi i ze strzelnicą mamy po sąsiedzku. Prowadzi ją nasz powiat. Jesteśmy w trakcie czysto technicznych ustaleń, kiedy nasi uczniowie mogliby z niej korzystać – referuje dyrektorka szkoły Izabela Skabek. Dodaje, że temat na razie nie budzi wśród młodzieży szerokich komentarzy. – Młodzież, jak to młodzież, jest bardzo obciążona nauką i wymaganiami. Ale może właśnie dlatego sam fakt wyjścia ze szkoły będzie dla uczniów atrakcją, jakimś odskokiem od rutyny.

Inaczej jest wśród kolegów i koleżanek Magdy z warszawskiego LO im. Jana III Sobieskiego. W tej szkole też jest dostępna strzelnica, a zajęcia mają ruszyć jeszcze w pierwszym semestrze. – Część ludzi jest podekscytowana, część uważa, że nauka strzelania w obecnej sytuacji, związanej z wojną w Ukrainie, to racjonalny pomysł, a część jest zaniepokojona, bo to w końcu oswajanie z pewnym typem agresji.

Samej Magdzie najbliżej do tej trzeciej grupy: – Ogólnie dziwię się całemu temu pomysłowi, biorąc pod uwagę poziom agresji i frustracji w społeczeństwie. Człowiek uczy się, jak spowodować, żeby pistolet wystrzelił, obawiam się, jak to wpłynie na niektórych – wyznaje Magda. Wierzy, że u niej w szkole lekcje będą należycie prowadzone i zamierza na nie iść. Zwłaszcza że już jej podstawówka organizowała zajęcia na strzelnicy. Stawić musieli się wszyscy, a ona naprawdę nie mogła, bo akurat była chora. – I co? I w ramach odrabiania musiałam przygotować prezentację na temat broni konwencjonalnej. Więc doświadczenie mi mówi, że ten projekt i tak mnie nie ominie – kwituje dziewczyna.

Czytaj też: Polskie dzieci są bardziej zdemoralizowane?

To nie może być partyzantka

W warszawskim Liceum Ogólnokształcącym im. Juliusza Słowackiego (strzelnicy nie ma) przygotowania do lekcji strzelectwa jeszcze nie ruszyły. – I na razie ich nie zorganizuję – zapowiada dyrektorka Agata Dowgird. – To zbyt niebezpieczne i drogie. Nie powiem rodzicom, że mają pokrywać koszt obowiązkowych zajęć. Jeden nabój wystrzelony z karabinka w strzelnicy w Warszawie to od 3 do 10 zł. Nie mamy na to środków w budżecie szkoły.

Poza tym, kontynuuje dyr. Dowgird, profesjonalne strzelnice wymagają zgody rodziców na udział w zajęciach niepełnoletnich uczniów. – Co mam zrobić, jeśli ktoś jej nie wyrazi? Podstawowym problemem jest bezpieczeństwo uczniów. Nie wiadomo, kto miałby za nie odpowiadać: nauczyciele czy pracownicy strzelnic? A to nie koniec niejasności. Nasze klasy są bardzo liczne, nawet do 34 osób. Jak organizować i opłacać transport takiej grupy do strzelnic poza Warszawą, które mają w ofercie szkolenia dla szkół? Nauczyciel EdB jest u nas, tak jak w większości placówek, jeden na całą szkołę i poza tym przedmiotem uczy jeszcze jednego. Nie zdąży dojechać z młodzieżą i przeprowadzić zajęć tak, żeby wrócić na kolejne lekcje z kolejnymi klasami.

Dyr. Dowgird przyznaje, że spłynęły do niej oferty od firm organizujących „bezpieczne strzelanie” na terenie szkół, ale nie miałaby odwagi z takich propozycji skorzystać. – W tej sprawie przede wszystkim muszą zostać wydane precyzyjne przepisy. To nie może być partyzantka dyrektora – podsumowuje. Na prośbę kuratorium i dla organu prowadzącego sporządziła notatki na ten temat. Na razie nie ma reakcji.

Nieoficjalnie pytani przez nas przedstawiciele samorządów wyznają, że oni przynajmniej dociskać dyrektorów w sprawie lekcji strzelectwa nie będą. – Szkół nie ma za co ogrzać, nie ma skąd wziąć do nich nauczycieli – podkreśla urzędniczka samorządu średniego miasta, na terenie którego są komercyjne strzelnice, więc teoretycznie lekcje strzelania powinny już ruszać. – Kuratorium, owszem, może pogrozić nam palcem, że „nie jest realizowana podstawa programowa”. Ale nie znam nikogo, kto w obecnych okolicznościach zamierzałby się czymś takim przejmować.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną