Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Jodek potasu. Nie da się kupić na zapas, nie zadziała na „wszelki wypadek”

Wojewoda podkarpacki Ewa Leniart podczas konferencji prasowej dotyczącej dystrybucji jodku potasu Wojewoda podkarpacki Ewa Leniart podczas konferencji prasowej dotyczącej dystrybucji jodku potasu Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.pl
Jodek potasu musi być podany kilka, kilkanaście godzin przed ewentualnym zagrożeniem skażeniem radioaktywnym jodem – tłumaczy prof. Leszek Królicki z Zakładu Medycyny Nuklearnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

KATARZYNA KACZOROWSKA: Jodek potasu – jaki jest jego związek z promieniowaniem radioaktywnym?
PROF. LESZEK KRÓLICKI: Podawanie jodku potasu jest dosyć starą, powszechnie uznaną metodą, zaakceptowaną we wszystkich międzynarodowych gremiach odpowiedzialnych za ochronę radiologiczną, łącznie z WHO, czyli Światową Organizacją Zdrowia, i Agencją Atomistyki w Wiedniu. Chodzi o ochronę tarczycy przed wychwytem radioaktywnego jodu, który może, ale nie musi, co chcę podkreślić, znajdować się w chmurze radioaktywnej związanej z awarią atomową.

Jak działa jodek potasu?
W przypadku tarczycy przyjęcie odpowiedniej dawki jodu powoduje, że wypełnia on magazyny potrzebne komórkom tarczycowym do produkcji hormonów. A to oznacza, że dodatkowa dawka jodu, np. radioaktywnego, nie będzie wychwycona przez tarczycę, co zabezpieczy ją przed wchłonięciem radioaktywnej postaci pierwiastka.

Tarczyca naturalnie gromadzi jod?
Tak. I wystarczy np. podanie kontrastu jodowego w tomografii komputerowej, aby przez wiele miesięcy nie można było przeprowadzić scyntygrafii tarczycy, radioizotopowego badania pokazującego funkcję i położenie tego gruczołu.

Można zażyć jodek potasu tak na wszelki wypadek, miesiąc albo dwa przed ewentualną awarią elektrowni atomowej albo wybuchem bomby jądrowej?
Nie można.

Dlaczego?
Ponieważ jodek potasu musi być podany kilka, kilkanaście godzin przed ewentualnym zagrożeniem skażeniem radioaktywnym jodem.

Reklama