Kino z akcji
Kino z akcji i Big Brother w komendzie: co widać na nagraniach z kamerek policjantów
Pomimo pięciu lat korzystania z kamerek nasobnych nadal budzą one w polskich policjantach mieszane uczucia. Jedni przyzwyczaili się do systemu. Inni nauczyli się go obchodzić. Kwestia wyposażenia wszystkich policjantów prewencji i drogówki w kamery nasobne jest już przesądzona, choć dramatycznie odwleczona w czasie. Wbrew zapewnieniom ministra Mariusza Błaszczaka, ówczesnego szefa MSWiA, do 2020 r. nie udało się kupić kamerek dla wszystkich policjantów. Kolejny graniczny termin to podobno 2026 r. Ale równie realny jak poprzedni, bo policja właśnie wymontowuje klocki hamulcowe ze starych radiowozów, żeby je przekładać do tych nowszych. A związkowcy domagają się kolejnych podwyżek. Na coś będzie musiało zabraknąć.
Pokrycie w kamerach nasobnych – jak mówi w swoim żargonie policja – jest na poziomie 30 proc. Kolejne zakupy odbywają się na raty, w przetargach, które realizują wybrane komendy powiatowe. Policja finalizuje właśnie kolejny. 829 urządzeń z opcją zakupu kolejnych 600 daje ponad 6 tys. kamer, które każdego dnia rejestrują dziesiątki tysięcy policyjnych interwencji.
Big Brother w komendzie
W. służy w policji od dziewięciu lat. Prosi, żeby nie podawać szczegółów, bo rozmawia bez zgody rzecznika, a to teraz w policji ciężkie przewinienie. – Nie mogłem się już doczekać, kiedy kamery będą używane i w naszej komendzie – mówi W., który uważa, że ze społeczeństwem należy funkcjonować w przyjaźni, ale momentami szorstkiej. – Mam 185 cm, ale ważę 125 kilo i jestem bardziej z tych grubokościstych niż umięśnionych. Nie umiem policzyć, ile razy wyzywano mnie od tłustych świń czy wieprzy. Prywatnie to inna sprawa, ale z orłem na czapce to już znieważenie państwa – tłumaczy. Na koncie ma już kilkanaście spraw o znieważenie funkcjonariusza na służbie.