To drugi najgorszy wynik wśród analizowanych przez OECD 52 krajów świata. Na niechlubne podium trafiliśmy między Meksyk a Rosję. Ale z tytułem lidera w Unii Europejskiej, gdzie średnią skrócenia życia z powodu choroby otyłościowej oszacowano na skromne 2,8 lat. Raport „The Heavy Burden of Obesity” ukazał się jednak w 2019 r. Czyli jeszcze przed wybuchem pandemii covid, która sytuację pogorszyła.
Już trzech na pięciu dorosłych Polaków ma nadwagę, a co czwarty choruje na otyłość. Problem dotyka wszystkich grup wiekowych, ale najjaskrawiej widać go wśród dzieci, które obecnie tyją najszybciej w Europie. Z wyliczeń prof. Pawła Bogdańskiego, prezesa Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości, wynika, że każdego roku będzie przybywać 400 tys. dzieci z nadwagą, w tym 80 tys. z otyłością. A czterech na pięciu takich nastolatków nie da się odchudzić, więc zostaną otyłymi dorosłymi.
– Nie widać przesłanek, aby po lockdownie i restrykcjach wprowadzonych na czas najostrzejszych faz pandemii przyrastanie otyłości mogło teraz wyhamować – pozbywa złudzeń dr hab Michał Brzeziński z Katedry i Kliniki Pediatrii, Gastroenterologii, Alergologii i Żywienia Dzieci Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Nie zaczęliśmy się więcej ruszać, nie zmieniliśmy nawyków dietetycznych. Popandemiczne konsekwencje tzw. długiego covidu, objawiające się m.in. długotrwałym pogorszeniem nastroju, będą sprzyjać znajdowaniu pocieszenia w jedzeniu. – A inflacja pogorszy dostęp do zdrowszej żywności – przeczuwa dr Brzeziński. – Naturalnym odruchem będzie więc kupowanie tej tańszej, wysoko przetworzonej, która sprzyja tyciu.
Dietetycy już zauważyli, jak trudniej im teraz przekonać pacjentów, by pozostali przy zdrowszej diecie, bo wiąże się ona z większymi wydatkami.