Do Polski przyjeżdżał regularnie. Odwiedzał tu przyjaciół. I prof. Marylę Krasnowską, lekarkę, swoją wielką miłość z nastoletnich czasów, którą odszukał po latach we Wrocławiu. Podczas ostatniej wizyty przeszedł zawał, przyplątał się covid.
– W szpitalu był pięć tygodni. Potem samolotem, pod respiratorem, został przewieziony do Waszyngtonu. I tam zmarł na tydzień przed swoimi urodzinami – mówi prof. Krzysztof Wronecki, jeden z przyjaciół Sama, człowieka, którego uporowi zawdzięczamy zdigitalizowanie 111 tomów, 30 tys. stron i 5 mln podpisów. Te tomy to „Polska Deklaracja o Przyjaźni i Podziwie dla Stanów Zjednoczonych”, podziękowania Ameryce za pomoc okazaną po I wojnie światowej.
W darze Amerykanom
Metropolita Kościoła prawosławnego w Polsce Dionizy swój podpis złożył 23 czerwca 1926 r., podkreślając, że bierze udział w hołdzie dla narodu amerykańskiego, który „zawsze dawał swem życiem przykład i wzór innym narodom, jak należy żyć i pracować dla swego społeczeństwa i na pożytek całej ludzkości”. W księdze są podpisy całego zespołu Teatru Polskiego na czele z jego dyrektorem Arnoldem Szyfmanem, Resursy Kupieckiej, posłów, senatorów, ministrów. Podpisał się prezydent Ignacy Mościcki. I premier Kazimierz Bartel. I marszałek Józef Piłsudski. Jest Polski Czerwony Krzyż i Polska YMCA – oddziały organizacji młodzieży chrześcijańskiej z różnych miast. Są hallerczycy i Narodowy Związek Kobiet. Są towarzystwa śpiewacze i Liga Antybolszewicka. Są cykliści, wioślarze, myśliwi. Bruno Schulz, nauczyciel rysunku w maleńkim Drohobyczu, który dopiero miał zaistnieć w świecie literatury.