Byłoby okrucieństwem powiedzieć, że walka o wyrobienie nawyku utrzymywania porządku u 7-latka to musztarda po obiedzie. Jednak to musztarda przed samym deserem. Ostatni dzwonek. Do nauki porządku trzeba zabrać się wcześniej, a nie o 7.30 rano, gdy okazuje się, że córeczka nie może znaleźć ani pióra, ani zeszytu.
Im starsze dziecko, tym trudniej wyrobić w nim nawyk utrzymywania porządku i sprzątania po sobie. Podobnie jak nawyk mycia. Zanim dziecko nie wyruszyło do szkoły, bałaganiarstwo nie drażniło rodzica, bo z powodów czysto fizycznych był on w stanie włączać w zakres swoich obowiązków także sprzątanie po maluchu. Ale teraz bałaganiarstwo dziecka niesie konsekwencje wykraczające poza cztery ściany domu.
Powinniśmy więc teraz asystować dziecku w sprzątaniu, mówić o potrzebie kładzenia wszystkiego na swoje miejsce. Ale pozwólmy, by poniosło ono konsekwencje braku nawyku utrzymywania porządku. Niech dostanie reprymendę czy nawet jedynkę w szkole za to, że czegoś nie wykonało, gdy owo niewykonanie wyniknęło z bałaganu. Wyrabianie w dziecku nawyku do utrzymywania porządku jest bardzo ważne, bo bałagan nie pozwala na zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa. A bez zaspokojenia tej potrzeby dziecko (zajrzyjmy do klasyka Abrahama Maslowa) nie będzie zaspokajało potrzeb wyższego rzędu.
Bezpieczeństwo w wymiarze 7-letniego Krzysia przejawia się w odczuwaniu istnienia stałego porządku właśnie. Krzyś wie, gdzie są lub powinny być klocki, gdzie przytulanki, a gdzie kredki. Pokój daje schronienie, bo jest przewidywalny. Pozbawiony strachu Krzyś próbuje więc nowych doznań, sięga po nowe doświadczenia, jest kreatywny.
Pozwól dziecku bałaganić, ale egzekwuj sprzątanie. Niech choć raz poniesie konsekwencje bałaganiarstwa, to znaczy np. dostanie jedynkę w szkole za to, że zapomniało zeszytu.
Reklama