Społeczeństwo

Tomasz Komenda i Beata Pasik. Dwie różne twarze niesłusznych wyroków

Tomasz Komenda Tomasz Komenda Andrzej Hulimka / Forum
Pod pewnymi względami prawomocnie skazanej za morderstwo Beacie Pasik jest teraz lepiej i łatwiej niż kiedyś. Z kolei Tomasza Komendy uniewinnienie nie uwolniło od ciężaru historii jego życia.

O Tomaszu Komendzie piszą już w Wikipedii. W 2018 r. 89 proc. Polaków znało jego nazwisko. Słyszało o niewinnym człowieku siedzącym w więzieniu. W 2000 r. został skazany za gwałt ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwo 15-letniej Małgosi Kwiatkowskiej. Dostał 25 lat. Wyszedł uniewinniony. Beata Pasik, skazana na taką samą karę za zamordowanie Daniela J., śledziła nowy finał sprawy Komendy z nadzieją. Sama w podobnym czasie trafiła do więzienia. Do dziś przekonuje, że niewinnie. Wyszła, odsiedziawszy 20 lat. Teraz znów wstąpiła w nią nadzieja, że podobnie jak w sprawie Komendy i w jej przypadku ruszy ponowne śledztwo.

Tomasz Komedia: Byłem w piekle

Tomasz Komenda wyszedł szybciej. Do dnia aresztowania niekarany, prosty chłopak po szkole specjalnej, pracujący w myjni, niemający z nikim zatargów, mieszkający z mamą, trafił do więzienia w Strzelinie. O tych latach mówił po wyjściu na wolność: „Byłem w piekle”. W marcu 2018 r. sąd penitencjarny zwolnił go warunkowo z odbywania kary.

Już wtedy głośno mówiło się o jego uniewinnieniu. Jeden z policjantów zajmujących się tą sprawą nie odpuścił, bo przez lata sprawa nie dawała mu spokoju. Pod pretekstem poszukiwania współsprawców dalej analizował materiały. Znalazł motyw, jakim kierowała się sąsiadka, która w dwa lata po zbrodni zgłosiła się na policję i obciążyła Komedę zeznaniami – miała zatarg z matką Tomasza, która nie chciała podjąć się opieki nad jej dzieckiem. Ale przede wszystkim znalazł kluczowy fragment w zeznaniach świadków przesłuchiwanych w sprawie śmierci Małgosi, którzy wcześniej bawili się z nią na dyskotece w niewielkiej wsi Miłoszyce.

Reklama