Ławeczka polska
Twórca „Rancza” o polskiej prowincji: Chłop jest nieufny. Opozycja musi zejść do ludu z ekranu
Violetta Krasnowska: – Serial „Ranczo” bywa nazywany serialem dokumentalnym, bo tak trafnie pokazuje obraz Polski. Weźmy scenę, gdzie Czerepach opowiada, jak jego Polska Partia Uczciwości zdobędzie wyborców. Mówi o podzielonym społeczeństwie: „jakby te 40 proc. to byli Grecy, a pozostałe to Bułgarzy i każda nacja w swoim języku gada i w ogóle się nie rozumieją. Dla nas ważne jest, czego ci Grecy od nas chcą. I to jest fundamentalne pytanie! No wiadomo, co chcą: dobrze zarobić, rodzinę ustawić, a poza tym grilla i zimne piwo. I my im to damy”. No i mamy!
Jerzy Niemczuk: – Przyznam się, że początkowo, gdy pojawił się pomysł „Rancza”, nie doceniłem w nim potencjału. Dopiero kiedy przeczytałem próbne odcinki napisane przez Roberta Bruttera, dostrzegłem szansę, żeby pokazać, jak może wyglądać prowincja. Od razu wniosłem do niego osławioną „ławeczkę”. Była efektem szukania dekarza. Chyba w Płozach, a może w Jerutkach. Za sklepem, na desce ułożonej na puszkach po farbie, z puszkami piwa w rękach siedziało trzech mężczyzn i rozprawiało o kosmosie. Dysponując jedynie tym, co mieli w głowie. Zapadło mi to w pamięć.
Wycieczki teraz przyjeżdżają, żeby na tej ławeczce posiedzieć. Pokazaliście brudną politykę w wykonaniu wójta Kozioła i jego pomocnika Czerepacha.
Kreowałem postać Czerepacha z dwuznaczną satysfakcją, bo musiałem się zanurzyć w mentalność mendy. Artur Barciś zagrał tę rolę koncertowo. Jedna ze znajomych urzędniczek powiedziała, że nie może na niego patrzeć, tak jej przypomina własnego szefa. Powtórzyłem to Arturowi, a na jego twarzy pojawił się sadystyczny uśmiech aktorskiej frajdy.
Na serialowe Wilkowyje patrzy się jak na Polskę w pigułce.