Mowa ciucha
Jak się ma nosić uczeń? Zasady ustalają szkoły z Ordo Iuris. A młodzi nic z tego nie rozumieją
Zaczęło się od kilkorga zapaleńców. Student prawa na UJ i autor poczytnego bloga, o dekadę starszy od niego radca prawny ze Szczecina (który wierzy, że budowa świadomego społeczeństwa obywatelskiego zaczyna się w szkole), specjalista IT i były członek Rady Dzieci i Młodzieży przy MEN i jeszcze kilkoro społeczników, pasjonatów planszówek i byłych harcerzy założyło Stowarzyszenie Umarłe Statuty (SUS). Na wzór Stowarzyszenia Umarłych Poetów, tego z filmu o przywracaniu szkole sensu (i ujmowaniu jej krochmalu).
W 2021 r. zaczęli zadawać kuratoriom oświaty kłopotliwe pytania o konkretne zapisy w statutach szkół, wymienianych z nazw i adresów. Zapisy odnosiły się do zasad oceniania uczniów, zabraniały spędzania po swojemu czasu wolnego poza szkołą, dotyczyły samostanowienia uczniów pełnoletnich, ale najczęściej kręciły się wokół wyglądu i wolności osobistej. W technikum we Wrocławiu zapisano np. w statucie, że „w przypadku stwierdzenia niestosownego stroju uczeń, uczennica otrzymują strój zamienny”, w innym miejscu karano za halloweenowe przebrania, a za jasełkowe nie (choć szkoła publiczna ma obowiązek zachować neutralność światopoglądową).
Ton pism wysyłanych do kuratoriów był poważny i poparty ekspertyzami prawnymi. Stowarzyszenie dowodziło, powołując się na prawo oświatowe, że co prawda szkoły mają prawo odnosić się w statutach do ubioru uczniów, ale już nie do koloru włosów, makijażu, kolczyków czy tatuaży. Nagabywani kuratorzy, często reprezentujący promowany przez aktualną władzę konserwatywny światopogląd, słali zapytania do Ministerstwa Edukacji. Ale też niekiedy zwracali uwagę szkołom, że ten czy inny punkt w statucie trzeba przeredagować bądź wykreślić.
Akcja niosła się echem po internecie, a do SUS dołączały kolejne grupy młodych prawników społeczników.