Matka syna z zespołem Downa: Ta władza nami się nie interesuje. Liczą się ci, którzy na nich zagłosują
KATARZYNA KACZOROWSKA: – Śledzi pani protest dorosłych niepełnosprawnych i ich opiekunów w Sejmie?
URSZULA ŁYJAK: – Tylko w TOK FM słucham relacji, bo telewizji nie oglądam.
Ma szanse powodzenia?
Oczywiście, że nie. Przede wszystkim dlatego, że władza nie jest zainteresowana osobami niepełnosprawnymi i rodzinami, które się nimi opiekują. Nie wiem, czy robi to sadystycznie czy z wyrachowania. Może chodzi o to, że nie jesteśmy grupą wyborczą, o którą można by zabiegać? Może bliżej wyborów szanse na podniesienie wysokości renty socjalnej do poziomu płacy minimalnej byłoby większe? Więc chyba ignorują nas z premedytacją, bo to nie jest pierwszy protest. Po tylu różnych świństwach, które ta władza robi różnym grupom społecznym, to, co robi z nami, to mały pikuś. Przepraszam, że tak mówię, ale sama mam niepełnosprawne dziecko, więc chyba mogę sobie pozwolić.
Rehabilitacja, ale na własny koszt
Syn Kamil ma ile lat?
Jest 34-letnim mężczyzną z zespołem Downa. Fizycznie jest sprawny. Jest to człowiek, który chce żyć, chce być i bywać i się do tego wyrywa, bo jest dosyć energiczny. Lubi wyjeżdżać. Jego walizka jest przy łóżku. Cały rok. Przekłada w niej rzeczy, wkłada i wykłada, chociaż chyba wie, że jedziemy tylko raz w roku – na turnus rehabilitacyjny, który ja opłacam z własnych funduszy, bo od ośmiu lat nie miałam dofinansowania.
Dlaczego?
Nie wiem. Od ośmiu lat piszę wniosek z prośbą o dofinansowanie i dostaję odpowiedź „nie”. Bez wyjaśnień. To jest dla mnie duży wysiłek finansowy, żeby wyjechać z Kamilem, a on lubi jeździć wszędzie.