Metryka nie tyka
Polscy emeryci rwą się do pracy. „Jeśli po drugiej stronie nie da się szyć, to mnie się tam nie spieszy”
Życie jest fantastyczne, a dzięki pracy jeszcze lepsze – mówi prof. Eugeniusz Murawski. Ma 96 i nadal jest aktywny zawodowo. Na emeryturę przeszedł 21 lat temu, wyłącznie z powodów formalnych: powyżej 75. roku życia nie mógł już kierować kliniką. Wciąż jednak pracował pełną parą. Jeszcze trzy lata temu był czynnym chirurgiem dziecięcym (najstarszym w Polsce), ale pandemia odcięła go od operacji. – Gdyby było trzeba, jestem gotów – wysuwa przed siebie dłonie (ani drgną). Raz na dwa tygodnie wsiada do samochodu i ze Szczecina jedzie niemal 100 km, żeby wykładać anatomię opisową i topograficzną dla ratowników medycznych.
– Gdy zaczyna się semestr i spotykam nowych studentów, wzajemnie się poznajemy i to jest coś, co niezwykle sobie cenię – mówi prof. Krystyna Skarżyńska. Ma 77 lat, etatowo pracuje na Wydziale Psychologii SWPS w Warszawie, społecznie zasiada w radach programowych Międzynarodowego Instytutu Społeczeństwa Obywatelskiego i Instytutu Spraw Publicznych, jest autorką, współautorką i redaktorką wielu fundamentalnych pozycji naukowych (m.in. „Psychologii politycznej”) oraz aktywną publicystką.
– Praca mobilizuje i jest wyzwaniem, bo nie tylko ja uczę, ale i się uczę. Uczę się od studentów, uczę się od współpracowników, ja ciągle się uczę, prawie jak pan prezydent – mówi Krystyna Skarżyńska. Właśnie skończyła redagowanie książkowej publikacji o nieufności. – To było spore obciążenie, dlatego cieszę się, że wracam do spokojniejszego rytmu pracy. Ten spokojniejszy rytm zakłada 7–8 godzin pracy dziennie (ale nie codziennie), niekiedy zdarzają się też, jak mówi, niespodzianki: zaproszenia do udziału w konferencjach, panelach.
Potrzeby wyższego rzędu
Józef Jakubowski, lat 75 ze Skwierzyny w Lubuskiem, przez dekadę od „niby-przejścia” (tak to nazywa) na emeryturę utrzymywał w swoim zakładzie zegarmistrzowskim normalne godziny pracy.