AGATA SZCZERBIAK: – Rzecznik Praw Pacjenta wydał stanowisko w sprawie aborcji w publicznych szpitalach: odmowa przerwania ciąży w związku z zagrożeniem zdrowia psychicznego to naruszenie prawa. Ogłosił je na podstawie konkretnej sprawy, w której lekarze stwierdzili, że „depresja nie jest groźna dla ciężarnej”. Nie wykonali zabiegu. W jaki sposób decyzja rzecznika może pomóc innym kobietom w podobnej sytuacji?
KAMILA FERENC: – Przede wszystkim już widać efekty tej decyzji. Zaledwie dzień po ogłoszeniu stanowiska rzecznika dostałyśmy telefon od pacjentki, której odmówiono aborcji, mimo że miała zaświadczenie od psychiatry. Ordynatorka szpitala dowiedziała się jednak z mediów o decyzji RPP, oddzwoniła do pacjentki, mówiąc, że zabieg jednak się odbędzie, bo ona teraz wie, że jest legalny. Stanowisko rzecznika, mimo że wydane w konkretnej sprawie 26-latki z Białegostoku, której Uniwersytecki Szpital Kliniczny odmówił wykonania terminacji ciąży, jest napisane w sposób uniwersalny, będzie stosowane przez nas do różnych interwencji.
W Polsce na ginekologów nie działa ani argument o prawach kobiet, ani o etyce lekarskiej. Liczy się tylko siła argumentu prawnego. Rzecznik właśnie nam taki podsunął. Teraz łatwiej będzie przekonać lekarzy i dyrektorów szpitali, nawet samym pacjentkom, które mogą wydrukować treść tej decyzji i domagać się zabiegu na podstawie ustawy. Dla nas to także krok w stronę uznania, że wymuszanie kontynuacji ciąży to tortura psychiczna, a zdrowie psychiczne to równie ważny element zdrowia człowieka. Wiemy, że to jest rozwiązanie tymczasowe, od zawsze podkreślamy, że niezbędna jest liberalizacja i dekryminalizacja aborcji w Polsce, ale wykonano naprawdę bardzo duży krok ku dobremu.
Od czasu wyroku lekarze interpretują wyjątek od zakazu aborcji mówiący o zagrożeniu zdrowia psychicznego dość wąsko. Na niekorzyść wielu kobiet w trudnych życiowych sytuacjach. Dokument od rzecznika przyniesiony do szpitala naprawdę będzie przekonujący?
Jest przekonujący. Nawet pacjentka sprzed kilku dni była w stanie sama załatwić sobie aborcję – zgłosiła się do Federy, by poinformować o efekcie. Świadomość wydania takiej decyzji zmieniła stanowisko lekarzy w stronę pozytywną dla kobiet. Po prostu. Tylko i aż tyle. Udało nam się nawet ostatnio wyegzekwować aborcję w szpitalu w Rzeszowie, w którym aborcje nie odbywały się od kilkunastu lat.
Czy pokazywanie – przepraszam za wyrażenie – „papierka z Warszawy” wydanego przez „jakiegoś rzecznika ze stolicy” pomoże kobietom mieszkającym na Podlasiu czy Podkarpaciu?
Będziemy to testować, ale uważam, że teraz nie ma już znaczenia położenie geograficzne, bo ta decyzja ujednolica sytuację w całej Polsce. Było łatwo mieć aborcję w Warszawie, w Oleśnicy czy na Wybrzeżu, a teraz chcemy, żeby było łatwo też w Białymstoku, małych miejscowościach na ścianie wschodniej. Lekarze nie mają już argumentu, że się boją. Dostali gwarancję, która wychodzi od państwa. Co ciekawe, w swojej decyzji rzecznik powołuje się na prokuratora generalnego, który stwierdza, że aborcja w Polsce jest możliwa, kiedy jest zagrożone zdrowie psychiczne. Uważam, że to otwiera drogę do tego, żeby odważyć lekarzy, by przestali powtarzać, że pójdą od razu do więzienia, jak tylko zrobią terminację pacjentce, której zdrowie jest zagrożone. To była zmora ostatnich lat.
Tuż po wyroku TK mówiło się, że zaświadczenie od jednego psychiatry nie wystarczy, że trzeba co najmniej dwóch opinii. Jak jest dzisiaj?
Nawet jeśli pojawia się argument, że powinno być ich więcej albo trzeba zwołać w sprawie aborcji konsylium, my jako Fundacja interweniujemy i polemizujemy. Jeśli zgłosi się do nas pacjentka w takiej sytuacji, jedyne, czego od niej potrzebujemy, to wyniki badań prenatalnych – jeśli kwestią jest wada płodu – albo jakaś inna dokumentacja medyczna oraz zaświadczenie od psychiatry. My sporządzamy wniosek i zbijamy argumenty szpitala, jeśli się pojawią.
Jak wiele kobiet w podobnej sytuacji konsultuje Fundacja?
Co najmniej kilkaset kobiet rocznie. Przesłanka do aborcji o zagrożeniu zdrowia psychicznego jest teraz bardziej potrzebna, bo zniknęła ta o nieuleczalnych wadach płodu. Plus upowszechnia się świadomość, że można korzystać z prawa w taki sposób. Być może część kobiet, które dotąd wyjeżdżały za granicę lub korzystały z tabletek, dziś będzie mogła skorzystać z aborcji na NFZ. Nie jestem w stanie oszacować skali potrzeb, ale nie powinniśmy od niej uzależniać zmiany prawa. Szacujemy, że Polki wykonują rocznie między 150 a 200 tys. aborcji, z różnych powodów.
Prawo powinno stwarzać realny dostęp do tego zabiegu bez względu na powód. My nie chcemy, żeby kobiety się z tej decyzji komukolwiek tłumaczyły. Nie ma takiej potrzeby. A statystyki trzeba też umieć czytać, bo czasami różne przesłanki występują wszystkie wspólnie. Są wady płodu, a więc jest zagrożenie zdrowia fizycznego kobiety spowodowane utrzymywaniem patologicznej ciąży. Do tego dochodzi zagrożenie zdrowia psychicznego. Niewykluczone, że ta sama ciąża jest wynikiem przemocy seksualnej. Życie naprawdę bywa skomplikowane. Potencjalnie każda osoba, która może zajść w ciążę, może aborcji potrzebować.
***
Kamila Ferenc – adwokatka, wiceprezeska Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.