Piekło niepłodnych
Piekło niepłodnych trwa, robimy wielki krok w tył. PiS mówi: radźcie sobie sami
„Przemysł in vitro przyjmuje postać współczesnej enklawy eugeniki. Dziecko traktowane jest w sposób rażąco przedmiotowy, na zasadzie towaru czy produktu. Aby jedno mogło przyjść na świat, inne muszą zostać zniszczone, nie powiem: zabite” – perorowała 15 czerwca z mównicy sejmowej posłanka PiS Elżbieta Płonka. A jednak powiedziała, czego miała nie powiedzieć: „Sześć zarodków się zapładnia, dwa implantuje, a resztę likwiduje”.
Oświadczenie doktor Płonki – bo jest lekarką, specjalistką medycyny rodzinnej – zostało wygłoszone w imieniu jej klubu parlamentarnego w sprawie obywatelskiego projektu o finansowaniu procedury in vitro z budżetu państwa. Trafił on po pierwszym czytaniu do prac w komisji zdrowia, która miała rozpocząć nad nim pracę na początku lipca, akurat w 10. rocznicę inauguracji rządowego programu „Leczenie niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego” (gdy premierem była Ewa Kopacz z PO). Trudno przewidzieć, jakie będą losy projektu: czy obecna władza, która ma do niego stosunek taki jak jej reprezentantka w Sejmie, wybierze strategię na przeczekanie, czy odrzuci go przed wyborami. Ma na to trzy miesiące. Wprowadzony za rządów PO-PSL program finansowania in vitro partia Jarosława Kaczyńskiego zlikwidowała po trzech latach. I gdzie jesteśmy dzisiaj?
Wielki skok w tył
1,5 mln par w Polsce nie może doczekać się upragnionego dziecka. 500 tys. podpisów złożonych pod projektem – gwarantującym trzem milionom osób dotkniętych problemem niepłodności dostęp do uzyskania pomocy – sugerowałoby silne społeczne wsparcie dla tej metody. 25 lipca tego roku Louise Brown, pierwsze dziecko poczęte na świecie poza ustrojem matki, będzie obchodziła 45. urodziny – po tej słynnej dziewczynce z Oldham przyszło na świat 10 mln dzieci (w Polsce 100 tys.