Stać! Milicja!
Stać! Milicja! Policja w Polsce traktuje ludzi jak zbrodniarzy. To jest dzwonek alarmowy
VIOLETTA KRASNOWSKA: – Gen. Jarosław Szymczyk, komendant główny policji, mówi, że jego ludzie zrobili wszystko jak trzeba. Zabranie pani Joannie telefonu, komputera, wejście do gabinetu ginekologicznego i polecenie, żeby się rozebrała do naga, pochyliła i kasłała, służyło tylko ochronie jej życia i zdrowia. Pani profesor, czy rzeczywiście wszystko odbyło się tam zgodnie z prawem i procedurami, jak mówi komendant?
EWA GRUZA: – To tłumaczenie urąga logice. Poza tym tak się przeszukuje wyłącznie osadzonych w zakładach karnych, czy nie wnoszą niebezpiecznego narzędzia lub narkotyków. Każą się rozebrać, rozewrzeć pośladki, przykucnąć i zakasłać, wtedy mięśnie wiotczeją i to, co tam jest w środku, po prostu wypada.
Komendant zaprzecza, żeby było polecenie kasłania, ale chyba trudno komuś, kto tego nigdy nie doświadczył, to zmyślić.
Też tak uważam. Moim zdaniem policjantki dostały polecenie, żeby sprawdzić, czy ona nie ma pochowanych tabletek, bo wtedy mają „strzał”, mają dowód. Ale przecież pani Joanna była po badaniu ginekologicznym i mogły zapytać lekarza, czy w trakcie badania nie było jakichś przedmiotów, a nie zastosować upokarzającą procedurę – jak słusznie powiedział prof. Zoll – na granicy tortur psychicznych i fizycznych. Bo według mnie nie bez znaczenia był tu fakt upodlenia, chęć pokazania, jak się traktuje „tego typu kobiety”.
Pani Joanna powiedziała, że jedna z policjantek przyszła ją potem za to przeprosić.
Nie przepraszaj, tylko zachowaj się przyzwoicie i zgodnie z regulaminem. Nam się ciągle powtarza, że policjant pracuje w formacji hierarchicznej i w związku z tym ma wykonywać polecenia. No nie, ma wykonywać polecenia, ale zgodne z prawem.