Wkręceni w krętka
Borelioza: wkręceni w krętka. Jak nie spanikować przed kleszczem i nie dać się nabrać
Borelioza to dziś najbardziej zmitologizowana choroba w Polsce. Lekarze zgłaszają rocznie 20 tys. zachorowań, a w doniesieniach medialnych podawane są liczby nawet dwukrotnie większe. – Nie ufam tym danym – mówi dr Marcin Czarnecki z Kliniki Chorób Zakaźnych, Chorób Wątroby i Nabytych Niedoborów Odpornościowych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. – Sporo rzekomych przypadków wynika z nieprawidłowej interpretacji badań diagnostycznych.
Prof. Anna Grzeszczuk z drugiego końca Polski, która na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku pracuje w Poradni Antropozoonoz, gdzie przyjmuje pacjentów właśnie z podejrzeniem boreliozy, opowiada, jak wielu z nich już od progu oświadcza, że ją ma. Oto wynik – kładą jej na biurku kartkę z laboratorium, na której uwidocznione są poziomy przeciwciał sugerujących kontakt z antygenami bakterii Borrelia burgdorferi.
– Ale borelioza to nie wynik – tłumaczy cierpliwie. To, że kleszcz wkręcił się w skórę, nie oznacza, że dojdzie do zakażenia. Natomiast jeśli pacjent wkręcił się w historię o boreliozie, niełatwo go będzie z niej wyleczyć.
Testomania
O tym, jak wygląda w Polsce podziemie rozpoznawania tej choroby, opowiada na antenie radia TOK FM cykl „Podziemie”. Jest efektem dziennikarskiego śledztwa po wydumanych metodach leczenia i zastraszania pacjentów. I choć nie jest to pierwsza w mediach opowieść o świecie równoległym medycyny, w którym oferuje się szkodliwe terapie (ostrzegaliśmy przed nimi już sześć lat temu w artykule „Kleszczoza”, POLITYKA 45/17), fałszywe rozpoznania boreliozy mnożą się nadal, a większość osób nie wie, co zrobić, gdy usuną kleszcza ze skóry lub znajdą go w sierści domowego pupila.