Społeczeństwo

Zła aura

Dzieciobójcy z Czernik. Każdy tu wiedział o Piotrze G., tylko organy nie wierzyły

Dom zły w Czernikach Dom zły w Czernikach materiały prasowe
Dom pośrodku wsi, zasłonięte okna, cicho. Mieszkają dzieci żywe i martwe.
Ojciec i matka po trzydziestce, ośmioro dzieci. Otoczeni przeprowadzkowymi klamotami. Weszli do środka, zamknęli za sobą drzwi, zostali na życie. Rok w rok urodziło się im jeszcze czworo dzieci.Patryk Sroczyński Ojciec i matka po trzydziestce, ośmioro dzieci. Otoczeni przeprowadzkowymi klamotami. Weszli do środka, zamknęli za sobą drzwi, zostali na życie. Rok w rok urodziło się im jeszcze czworo dzieci.

Wdowiec Piotr wychodzi z domu niechętnie, tylko do obowiązków.

Rano wiezie starą Vectrą córkę Paulinę do pracy w cukierni w pobliskiej gminnej wsi Stara Kiszewa, po południu odbiera. Do opieki społecznej obok cukierni jeździ w sprawie zasiłków – przedłużyć prawo do wypłat, pobyć miłym dla pań urzędniczek. Z kolei do kierowniczki cukierni z krzykiem, bo córka żali mu się na koleżanki ze zmiany. Córkę kocha, nie pozwoli obcym robić jej krzywdy.

Poza tymi krótkimi wyjazdami – domator. Wieś widzi: wyjdzie na schodki przed domem, przeciągnie się. Bycza muskulatura, dba o fizyczność. Obejdzie podwórze, nie dotykając niczego. Jak wiatr zabrał mu dach znad szopy, tak dachu brak od kilkunastu lat. Dzień dobry, pozdrowi wdowiec z daleka miłym głosem. Ludzie wolą, gdy jest daleko. Bo podchodzi zawsze za blisko – prawie dotyka twarzą, patrzy bez mrugania, szepce. Głównie się chwali, że wszystko umie robić, bo z niejednego pieca jadł.

Rąk nie będę brudził, mówi dumnie o pracy. Mieszka w domu na nieogrodzonej działce, a jakby miał płot pod prądem. Tam się nie chodziło. Powiedzą ludzie na wsi – gdy prawda już się dopełni – tam było coś złego. Tak płynęły lata we wsi Czerniki, z tym domatorem, jego dwanaściorgiem dzieci, które kolejno wyfruwały z domu, i trojgiem zakopanych w piwnicy.

Czerniki przeczuwały i milczały

Rodzina G. spadła na Czerniki 20 lat temu. Po prostu któregoś dnia stanęli nieznani ludzie na podwórzu przed starym, pustym domem. Ojciec i matka po trzydziestce, ośmioro dzieci. Otoczeni przeprowadzkowymi klamotami. Weszli do środka, zamknęli za sobą drzwi, zostali na życie. Rok w rok urodziło się im jeszcze czworo dzieci.

Nazywają się Piotr i Hanna G., tyle o sobie opowiedzieli. Bardzo dbali o wymazanie przeszłości, jakby przed Czernikami wcale nie istnieli.

Polityka 40.2023 (3433) z dnia 26.09.2023; Społeczeństwo; s. 34
Oryginalny tytuł tekstu: "Zła aura"
Reklama