Noc w mocy benzosa
Polacy uzależnili się od leków nasennych. Bez tabletek pod kołdrę nie wejdą. To groźne
Kobieta, która wyszła z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, jest uśmiechnięta i odprężona. Konsultacja, którą właśnie odbyła, być może odmieni jej życie. Nie pamięta, żeby dobrze przespała jakąś noc od czasu śmierci męża przed ośmioma laty i od momentu, kiedy przeszła na emeryturę.
– Ostatnio udało mi się osiągnąć tylko tyle, że choć rano kleją mi się powieki, to wstaję z łóżka i nie spędzam w nim całego przedpołudnia – wyznała. Do kieliszka nie zagląda, za to potrafi wypalić podczas bezsennych nocy całą paczkę papierosów. Ta 66-letnia nowa pacjentka prof. Adama Wichniaka, kierownika tutejszego Ośrodka Medycyny Snu i III Kliniki Psychiatrycznej, nie potrafi zasnąć na dłużej niż trzy godziny, i to tylko pod warunkiem, że weźmie środek nasenny. – Takich osób przybywa – informuje lekarz. – Nie doceniają higieny snu, nie przestrzegają rytmu dnia i nocy, a polegają jedynie na tabletkach, jakby były jedynym rozwiązaniem problemu bezsenności.
Pani Anna (imię zmienione) dopiero podczas rozmowy ze specjalistą dowiedziała się, że leki, które przyjmuje, powinny być tylko uzupełnieniem terapii, a trzeba ją zacząć zupełnie od czegoś innego. – Nie mogę leżeć w łóżku dziesięć czy osiem godzin – z tym nowym postanowieniem wyszła z gabinetu. – Mam nie ucinać sobie drzemek w ciągu dnia i przestrzegać stałej pory wstawania rano – wymienia zadania, które z czasem być może uwolnią ją od przyjmowania tabletek. W końcu musi też przyznać przed samą sobą, że sięga po nie z czystej desperacji: – Choć zaczęłam odczuwać, że ich działanie osłabło, bez nich nie wejdę pod kołdrę.
Toksymaniactwo
Anna nie jest wyjątkiem wśród setek starszych ludzi uzależnionych od leków nasennych.