Jaworowicz show
Jaworowicz nadaje swój show już 41 lat. „Prezesi się zmieniają, a ona trwa. To jakiś fenomen”
Niezmieniona od lat fryzura i długie, wyciągnięte w nienaturalnej pozycji nogi to charakterystyczne cechy Elżbiety Jaworowicz, urodzonej w podkarpackim Nisku, ale dorastającej w Stalowej Woli, absolwentki filologii hebrajskiej na Uniwersytecie Warszawskim. I twarzy programu, który wystartował w Telewizji Publicznej w styczniu 1983 r. W stanie wojennym.
Michał Olszański, wieloletni prowadzący „Magazynu Ekspresu Reporterów”: – Kiedy wygrywaliśmy Telekamery, nigdy nie dała nam odczuć, że właściwie jesteśmy dla siebie konkurencją. Zawsze chwaliła za dobrą robotę, dopingowała. I zawsze z klasą, kulturalna, życzliwa i miła.
Jedna z byłych prominentnych postaci TVP: – Na pewno była i jest jednym z symboli telewizji, z którą związana jest od lat 70. XX w. I każda telewizja potrzebuje gwiazd, one ciągną rozpoznawalność, oglądalność, słupki. Ale „Sprawa dla reportera” to relikt minionych czasów. Program jest nagrywany w studiu. Zwykle trwa to cztery godziny. A potem z tego przekrzykiwania i chaosu trzeba wyciąć 38 minut. To dopiero jest wyzwanie.
Reportażysta związany wiele lat z TVP: – W „Sprawie dla reportera” najważniejsi nie są ludzie, którzy szukają pomocy, ale prowadząca. To ona jest w centrum, ona przydziela głos, wywołuje do odpowiedzi. I zdarzają jej się rzeczy dzisiaj już niedopuszczalne. Sam słyszałem, jak w jakimś programie, który oglądałem niedawno, zwróciła się do swojej gościni: „A teraz pani prokurator, blondynka”.
Robert Kwiatkowski, były prezes TVP: – Nie oglądałem „Sprawy dla reportera”, bo praca prezesa nie polega na oglądaniu programów, które idą na antenę. Od tego są kierownicy redakcji. Ale oglądałem słupki.