Niebezpieczne polizwiązki
Poliamoria: te związki to pułapka. „Leżał ze mną w łóżku i już pisał do innej”
Mianem poliamorii (czyli wielomiłości) określa się praktykę posiadania kilku romantycznych związków w tym samym czasie, przy pełnej wiedzy osób zaangażowanych. Choć zważając na to, jak w naszej kulturze definiujemy miłość, termin ten wydaje się oksymoronem. Jak tłumaczy socjolog prof. Tomasz Szlendak: – W miłość romantyczną wpisana jest wyłączność; nie tylko seksualna, ale też skoncentrowanie na drugiej osobie oraz oddanie jakiejś części siebie na jej rzecz. Tymczasem poliamoria, która miałaby być związkiem miłosnym z kilkoma osobami naraz, ten komponent wyklucza. Według badacza bardziej adekwatne jest więc określenie związki polisymbiotyczne lub polizwiązki.
Na Zachodzie od końca drugiej wojny światowej dominuje ustabilizowany sposób dobierania się w pary: poszukujemy partnera, randkujemy, zakochujemy się, następuje miłość i wyłączność. Rosnąca obecnie popularność polisymbiotycznych relacji może więc wynikać z buntu przeciwko temu status quo. Co ciekawe, poliamoryczne manifesty piszą dziś głównie kobiety. – Współczesne filozofki podkreślają, że miłość romantyczna wiąże się z samopoświęceniem kobiet i jest przemocowym sposobem pakowania je w pielesze. W tym sensie poliamoria stanowi dla nich rodzaj praktycznego sposobu emancypacji – próbę ucieczki od identyfikowanych z patriarchatem reguł – wyjaśnia prof. Szlendak. Z drugiej strony konsumuje ona naszą niemonogamiczność: – Psychologia ewolucyjna mówi nam, że jesteśmy istotami raczej umiarkowanie poligamicznymi lub seryjnie monogamicznymi, czyli mamy tendencję do zmieniania partnerów co kilka lat. Wiemy też, że mężczyźni mają bardziej poligamiczne upodobania i częściej niż kobiety mogą odczuwać pociąg seksualny do kilku osób jednocześnie.
Z opublikowanych w 2021 r.