Polska białoruska
Podlaska Białorusinka: Jesteś Polakiem i nic nie musisz z tym robić. A mniejszość czuje presję i wstyd
MARTA MAZUŚ: – Znamy się od dawna, podróżujemy tymi samymi szlakami, ale nigdy nie miałam okazji zapytać cię wprost: kim jesteś? Białorusinką? Polką? Prawosławną Polką? Ruską?
ANETA PRYMAKA-ONISZK: – To jest proces, chyba na całe życie. Gdy należysz do większości i jej narracja dominuje w społeczeństwie, nie musisz się nad tym specjalnie zastanawiać. Rodzina, otoczenie, szkolne lektury, akademie ku czci, programy w telewizji – wszystko opowiada tę samą historię: jesteś Polakiem i nic nie musisz z tym robić. W przypadku mniejszości to nie jest takie proste. W rodzinie coś słyszysz, ale gdy idziesz do szkoły albo włączasz telewizor, widzisz, że twój świat nie przystaje do tego oficjalnego. I nie bardzo wiesz, jak to poukładać; wokół się o tym nie rozmawia, nie wiadomo, kogo i o co pytać. Ale czujesz rodzaj presji, by się jakoś określić, identyfikować. Przymierzasz różne tożsamości i czujesz, że niekoniecznie pasują. Szukasz więc dalej; do tego dochodzi zmieniająca się rzeczywistość polityczna i społeczna.
Czym innym było być Białorusinką w Polsce w latach 80., potem w 90., a czym innym dziś. Jako dorosła mam szerszy ogląd i zdaję sobie sprawę z kontekstu pojęć, które wymieniasz. Na przykład „prawosławni Polacy” – ten koncept narodził się w międzywojniu i miał cel asymilacyjny, wynaradawiający Białorusinów i Ukraińców, a i teraz bywa podobnie wykorzystywany. Z „ruskim” jest inny kłopot, dziś powszechnie to słowo oznacza pejoratywnie „rosyjski”. A w „ruskim”, z którym się utożsamiam, chodzi o historyczną Ruś, dziedzictwo wschodnich ziem Rzeczpospolitej i tutejszych mieszkańców, bez którego nie sposób zrozumieć swoich korzeni. Jestem podlaską Białorusinką, ale polskość też jest moja; kształtowała mnie polska kultura, sztuka, historia.