Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Gdynianie poszli w eksperyment, prezydentką została Kosiorek. Pomógł fakt, że jest kobietą?

Konferencja Aleksandry Kosiorek, kandydatki na prezydentkę Gdyni Konferencja Aleksandry Kosiorek, kandydatki na prezydentkę Gdyni Martyna Niećko / Agencja Wyborcza.pl
Kampania minęła. Czas, by nowa prezydentka pokazała, co potrafi. Że gdynianie, wybierając ją, nie poszli w swej odwadze o jeden most za daleko. I że odniesienie do Franciszki Cegielskiej jest trafne.

Wynik pierwszej tury wyborów samorządowych w Gdyni był jednym z największych, o ile nie największym zaskoczeniem w skali kraju. Wtedy gdynianie wybierali między kontynuacją (Wojciech Szczurek) a zmianą (inni kandydaci). Zdecydowanie wybrali to drugie, nie dając dotychczasowemu włodarzowi, rządzącemu miastem od 26 lat, nawet szansy startu w drugiej turze.

Teraz wybierali między świeżością a doświadczeniem. Postawili na zupełną nowość w osobie 39-letniej Aleksandry Kosiorek, bezpartyjnej radczyni prawnej i aktywistki. Oddali na nią 62,49 proc. głosów. Jej rywal – 47-letni Tadeusz Szemiot, lider gdyńskiej PO, wieloletni (od 2006 r.) radny miasta, który szedł do wyborów szerokim frontem (koalicja Wyborcza KO z Lewicą, Razem, Zielonymi i ruchami miejskimi) – uzyskał 37,51 proc. głosów. I nie pomogło poparcie ani Donalda Tuska, ani byłego prezydenta Wojciecha Szczurka.

Anatomia sukcesu

Debaty z udziałem obojga, wywiady, których udzielali, wskazywały, że ich diagnozy i plany w sprawach kluczowych dla Gdyni (np. dialog z mieszkańcami, transport publiczny, mieszkania komunalne) niemal się nie różnią. Oboje w tych debatach byli aż do bólu układni i poprawni. On podkreślał swoje doświadczenie samorządowe. „To jest bardzo ważne – mówił – żeby przeprowadzić nasze miasto przez zmianę, która już jest faktem, w sposób bardziej uporządkowany, bezpieczny”. Ona eksponowała swoją bezpartyjność. Jej „Moim szefem jest Gdynia, nie mam szefa w Warszawie” to nowa wersja Szczurkowego „Moją partią jest Gdynia”.

Reklama