Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Kolejne tragedie na SOR-ach, błędy i spóźnione diagnozy. Jak uniknąć katastrofy?

Szpitalny Oddział Ratunkowy Szpitalny Oddział Ratunkowy Łukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.pl
Błędne, zbyt późne diagnozy, tragiczne w skutkach pomyłki zdarzają się i zawsze będą się zdarzać. Ale nikt przy zdrowych zmysłach nie sądzi, że zamykanie SOR-ów jest dobrym pomysłem.

Znów jest problem ze szpitalnymi oddziałami ratunkowymi. Ponad jedna czwarta z 246 SOR-ów działających w kraju, dokładnie 70, miałaby zostać zamknięta, i to już od czerwca. A to dlatego, że nie spełniają prawnych wymogów rozporządzenia wydanego przez ministra w 2019 r. Głównie chodzi o to, że w jego świetle ordynator SOR powinien być lekarzem specjalistą medycyny ratunkowej.

Ratownictwo: to nie jest atrakcyjna specjalizacja

Żeby uniknąć katastrofy i zapaści w ochronie zdrowia, ministerstwo chce przesunąć termin dostosowania oddziałów do wymogów rozporządzenia. W resorcie zadecydowano, że szpitale dostaną czas do końca roku. Niewiele to zmieni. Terminy były już przesuwane kilka razy.

– W ciągu pół roku nie przybędzie w cudowny sposób lekarzy specjalistów medycyny ratunkowej, a ich brak jest źródłem problemu – mówi dr Radosław Rzepka, specjalista medycyny ratunkowej, dyrektor medyczny Szpitala Czerniakowskiego w Warszawie, który na własnej skórze przekonał się, jak trudno znaleźć takiego zawodowca. Jemu się nie udało i od kilku miesięcy równolegle zarządza szpitalem i kieruje SOR-em na Stępińskiej.

Specjalistów medycyny ratunkowej brakuje, bo nie jest to atrakcyjna specjalizacja. – Pierwszym wyborem studentów czwartego roku jest taka specjalizacja, po której można zrobić inną tzw. krótką ścieżką, w trzy lata – tłumaczy dr Rzepka. – Po to, żeby mieć plan B, gdyby okazało się, że wybór nie był trafny.

I tak po anestezjologii i intensywnej terapii można zrobić medycynę ratunkową w trzy lata, ale odwrotnie już nie. To samo z chirurgią czy interną.

Dyskryminują nas na wiele sposobów – mówi Rzepka.

Reklama