Błędy trzeba naprawiać. Wczoraj tak mi był pilno, aby skomentować arkusz egzaminu maturalnego z wiedzy o społeczeństwie, że „kliknąłem” arkusz zeszłoroczny i ten właśnie zrecenzowałem. Recenzja wypadła bardzo niekorzystnie dla autorów, tyle że zeszłoroczne matury obchodzą nas niewiele bardziej niż zeszłoroczny śnieg, a w dodatku wprowadziłem naszych Czytelników w błąd. Bardzo przepraszam i spieszę z „aktualizacją”, czyli recenzją wczorajszej matury. Czy wypadła lepiej niż rok temu? Znacznie lepiej.
Asertywność, socjalizacja i łatwizna
Zadanie pierwsze poświęcone było (prawdopodobnie) czemuś, co od jakiegoś czasu nazywa się modnym terminem „asertywność”. Trzeba było odgadnąć ją na podstawie książkowej charakterystyki, a potem pochwalić tę postawę – na gruncie życia osobistego i publicznego. Mam bardzo sceptyczny stosunek do „proasertywnoścowej” propagandy, ale na trendy i mody nie poradzę.
Czytaj także: Matura z polskiego jak coaching. Podziwiam tupet CKE, Szymborska przewraca się w grobie
Zadanie drugie koncentrowało się wokół mało istotnych terminów socjologicznych, jak „socjalizacja pierwotna”, „socjalizacja wtórna” i „socjalizacja odwrócona”. A w gruncie rzeczy chodziło o to, że na jednym rysunku starsza osoba uczy dziecko rachunków, a na drugim dziecko uczy tę osobę korzystania z komputera. Pomijając łatwiznę i banalność pytań w zadaniu 2., dość niemądre jest upowszechnianie stereotypów na temat komputerowej anomii osób starszych. Z całą pewnością nauczyciele matematyki w wieku przedemerytalnym umieją korzystać z komputera. Nasuwa mi się pytanie: ile lat miała osoba, która wymyśliła zadanie nr 2?
Zadanie trzecie sprawdzało umiejętność odczytywania danych z tabelki i w tym sensie było żenująco łatwe. A jednocześnie sposób sformułowania pytania był mylący i mógł zachęcać do czegoś więcej, czyli do wyjaśnienia pewnego zjawiska, a konkretnie: nieco większego wśród młodzieży – w porównaniu z przeciętną dla całej populacji – poczucia, że ma wpływ na sprawy publiczne. Tyle że zdający egzamin nie ma narzędzi do interpretowania danych socjologicznych, a nie powinno się go zachęcać do formułowania dowolnych hipotez ad hoc. Zresztą wcale nie jest jasne, czy autorzy zadania sami wiedzą, jak to z tą młodzieżową wiarą we własną sprawczość jest.
Czytaj także: Dlaczego licealiści nie interesują się wiedzą o społeczeństwie?
Anomia i asymilacja – trudne, jeśli traktować je poważnie
Zadanie czwarte poprzedza niezbyt ładnie po polsku napisany fragment jakiegoś podręcznika. Trzeba się było wykazać znajomością terminu „anomia” i powiązać ową anomię z globalizacją. Może i ciekawe, ale jeśli potraktować to serio, to zadanie jest trudne.
Następne zadanie sprawdza znajomość takich pojęć, jak organizacja pożytku publicznego i think tank. W kolejnym trzeba wypowiedzieć się na temat pojęcia asymilacji, a dokładnie w kontekście francuskim. Znów – ciekawe, ale trudne, jeśli potraktować pytanie poważnie.
Zadanie siódme to właściwie dwa zadania – jedno na temat UNESCO, a drugie na temat folkloru. Łączy je pojęcie „dziedzictwa niematerialnego”.
Zadanie ósme, choć nie mówi się o tym wprost, dotyczy referendum rozstrzygającego o wejściu Polski do Unii Europejskiej. Czy było ono na gruncie polskiego prawa obligatoryjne? No nie wiem, ale z pewnością wymagała go sama procedura przyjęcia nowego państwa w skład Unii. Trochę wydumane to zadanie, a obawiam się, że niejeden konstytucjonalista miałby wątpliwości, jak to z tym u nas jest. Nie powinno być tak kontrowersyjnego i szczegółowego pytania na egzaminie maturalnym.
Podstawowy słownik polityczny - i dobrze!
Zadanie dziewiąte sprawdza znajomość takich terminów, jak „liberalizm światopoglądowy”, „liberalizm ekonomiczny” czy „lewica”. Słusznie. Każdego roku na maturze z WOS-u powinny być pytania o podstawowy słownik polityczny. Rudymentarny charakter mają też trzy kolejne zadania. W zadaniu nr 10 chodziło o nazwy zasad stanowiących o demokratycznym charakterze wyborów, a w zadaniu 11 o nazwy izb parlamentu USA oraz o wskazanie (na podstawie informacji o systemie amerykańskim) różnic w kompetencjach legislacyjnych izb parlamentu polskiego i amerykańskiego.
Za to zadanie 12 to jakieś kuriozum. Na podstawie cytatu z podręcznika, będącego podstawą pytań (a może i odpowiedzi) składających się na to zadanie, nie udało mi się rozstrzygnąć, czy chodzi w nim o Monako, czy może o Lichtenstein. Nie potrafię też odpowiedzieć na pytanie, czy inkryminowane państwo jest „klasyczną monarchią parlamentarną”. Po prostu nie wiem (i nie chcę wiedzieć), kiedy monarchia jest parlamentarna klasycznie, a kiedy nieklasycznie. Nie przeszkadza mi to zresztą być filozofem polityki. Powtarzam: to zadanie to jakieś kuriozum!
Zadania trudne i łatwe, ale nie głupie
Zadanie 13 jest bardzo trudne, bo sprawdza szczegółową wiedzę o prawie samorządowym. Za to zadania 14 i 15 sprawdzają zdolność rozumienia przepisów prawa – są niegłupie, a jednocześnie raczej łatwe.
Pytania do zadania 16 dotyczą interwencji NATO na Bałkanach w 1995 r. Jeśli to jest w programie szkolnym, to OK, ale jak ktoś nie chodził ostatnio do szkoły, to może nie pamiętać, czy ONZ dało zgodę na tę akcję NATO… Zadanie 17 dotyczyło procesów legislacyjnych w UE – dość fachowe, może nawet za bardzo.
Nie mogę się zgodzić z pytaniem nr 2 do zadania 18. Trzeba było wskazać zasadę prawa międzynarodowego, wedle której niepodległość regionu (chodzi o Katalonię) byłaby nielegalna. Nie wiem, o jaką zasadę chodzi, ale wiem, że niepodległość nie jest legalna lub nie, lecz stanowi pewien stan rzeczy. Nielegalne może być co najwyżej referendum albo akt proklamowania niepodległości. Nie należy stawiać na egzaminie takich niejasnych i kontrowersyjnych pytań.
Zadanie 19 polegało na napisaniu pozwu. Trochę to bez sensu, bo pozwu nie pisze się samemu i nie należy tego młodym ludziom podpowiadać.
Lepiej niż w zeszłym roku, choć z wpadkami
No i wreszcie wypracowanie (zadanie 20). Zdający miał wcielić się w rolę pracownika organizacji pozarządowej i przygotować na podstawie kilku podpowiedzi wystąpienie na temat przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu oraz jego związków z ubóstwem. Bardzo dobrze pomyślany temat, chociaż zadania „wcieleniowe” są trochę niepedagogiczne, ucząc młodego człowieka pewnej stronniczości, wynikającej ze zobowiązań zawodowych.
Oceniając tegoroczny arkusz egzaminacyjny, trzeba powiedzieć, że jest o niebo lepszy niż ten z minionego roku, niefortunnie i przez pomyłkę zrecenzowany przeze mnie wczoraj, a jednocześnie nie lepszy od egzaminów z wcześniejszych lat. Nie jest źle, chociaż szkoda, że korzystny obraz całości psuje kilka wpadek.
Czytaj także: Ostatnia matura z Bogiem i ojczyzną? Oby. To się już zrobiło groźne i niesmaczne