Jak zostać tatą
Trudniej zostać tatą. Dlaczego mężczyźni mają problem z płodnością i są spychani na drugi plan
„W końcu życie odzyskało sens”, „Spełniły się moje marzenia”, „Bezkresna tęsknota została nagrodzona”. Nie, to nie są cytaty z wypowiedzi kobiet, które po latach starań zostają matkami. To wyznania mężczyzn, którzy przez równie długi czas marzyli o ojcostwie.
Kiedy w 2016 r. rząd Prawa i Sprawiedliwości zlikwidował program finansowania in vitro, wprowadzony przez poprzednią władzę w 2013 r., przez osiem lat upominały się o niego w mediach niemal wyłącznie kobiety (wyjątkiem był poseł i były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, który pierwszy rządowy program za czasów Platformy Obywatelskiej wprowadzał). Gdy rozeszła się wieść, że obecna większość sejmowa chce go przywrócić 1 czerwca, symbolicznie w Dzień Dziecka, znów ze strony kobiet popłynęły najgłośniejsze słowa poparcia.
Ale przecież naturalna potrzeba posiadania potomstwa rozkłada się równo na obie płcie, tak jak symetryczne są biologiczne przyczyny niepłodności. Wiemy o tym z danych WHO i ESHRE (Europejskiego Stowarzyszenia Rozrodu Człowieka i Embriologii), opartych na wielu metaanalizach poprzedzonych badaniami niepłodnych par z różnych krajów: w 40 proc. przyczyna leży po stronie czynników żeńskich, w 40 proc. – męskich, a za pozostałe 20 proc. odpowiadają obie strony.
Dlatego na uruchomienie nowego programu refundacji in vitro czekają również mężczyźni. Tyle że o ich niepłodności mówi się dużo rzadziej, bo sami niechętnie się do niej przyznają.
To nie panie winne
– Skoro tylko kobieta może zajść w ciążę, to kłopoty muszą leżeć wyłącznie po jej stronie – wskazuje na stereotypowe podejście do tych kwestii Marta Górna, szefowa Stowarzyszenia na rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji „Nasz Bocian”, które od 2002 r.