Społeczeństwo

Matura ustna z polskiego: wszyscy tu mocno ściemniamy. Jedni trzęsą się ze strachu, inni ze złości

Matura 2024 Matura 2024 Tomasz Pietrzyk / Agencja Wyborcza.pl
Niepowodzenie zdarza się rzadko, ale jest możliwe, dlatego maturzyści boją się tego egzaminu. Jedni trzęsą się ze strachu, inni ze złości. Wszyscy mocno ściemniamy. Być może dlatego te wyniki nigdzie się nie liczą.

25 maja był ostatnim dniem matury 2024 w terminie głównym (termin dodatkowy w czerwcu, poprawkowy w sierpniu). W sobotę można było jeszcze zdawać egzamin ustny, najbardziej znienawidzoną część matury. Chociaż nie, znienawidzony jest tylko egzamin z polskiego; do obcego maturzyści podchodzą z większym zrozumieniem, no i zdają go na luzie. Prawdziwie stresujący jest egzamin ustny z języka ojczystego.

Jest on obowiązkowy. Należy do niego przystąpić i zaliczyć na co najmniej 30 proc. Niepowodzenie zdarza się rzadko, jest jednak możliwe, dlatego maturzyści się go boją. Jedni trzęsą się ze strachu, inni ze złości. Ustna matura zabiera bowiem czas, który można by poświęcić na przygotowania do egzaminów z przedmiotów dodatkowych, zdawanych na poziomie rozszerzonym.

Matura bez zapłaty

Wyniki z rozszerzeń mają znaczenie podczas rekrutacji na studia, natomiast ustna matura z polskiego nie liczy się nigdzie. Czy masz na świadectwie minimum czy maksimum, uczelnia potraktuje cię jednakowo. Nic dziwnego, że maturzyści są wściekli. Widzą, że zdenerwowani, choć z innego powodu, są też nauczyciele polskiego, których dyrekcja oddelegowała do pracy w komisjach. Sfrustrowana komisja pogłębia stres maturzystów.

Egzaminatorzy denerwują się z powodu niejasnych reguł wynagradzania. Najczęściej nie otrzymujemy ani grosza ekstra, ponieważ nie prowadzimy w tym czasie lekcji. A wysiłek jest nieporównywalny. Przez dwa tygodnie – tyle trwają te egzaminy – siedzimy w komisjach, przepytujemy, wypełniamy protokoły, no i ponosimy zawodową odpowiedzialność za przestrzeganie procedur i moralną za przepuszczenie wszystkich.

Reklama