Posterunek widmo
Posterunki widmo: taki pasztet PiS po sobie zostawił. Zrobiliśmy śledztwo w sprawie policji
Na uboczu – precyzyjniej: na pograniczu Lubuskiego i zachodniego Pomorza – leży Dobiegniew. Liczy 3071 mieszkańców, w tym Alicję Szostak i pana Marka, których blok niemal się styka z siedzibą policji. Obserwowali więc z balkonów, gdy sam minister Błaszczak i lokalni oficjele przecinali wstęgę na nowo otwieranym posterunku. Była to w opinii mieszkańców bloku decyzja na wskroś słuszna („bo co to za miasto bez posterunku?”), ale dziś widzą zero logiki. – Co z tego, że mamy posterunek pod nosem, jak zamknięty wieczorami i w weekendy, kiedy najbardziej potrzebny – macha ręką pani Alicja osiem lat po tamtym wiekopomnym wydarzeniu.
W Kargowej, niespełna 4-tys. miasteczku na pograniczu Lubuskiego i Wielkopolski, jest podobnie, tylko gorzej, bo posterunek „przyjmuje interesantów” – jak głosi kartka na drzwiach – tylko w poniedziałki (cztery godziny) i czwartki (dwie godziny). Za czasów PiS został odtworzony w ratuszu, jego rangę podkreśla wymalowana przed wejściem koperta z napisem „policja”. Gdy funkcjonariusze zamykają posterunek, tuż obok na schodkach przed spożywczym przysiadają panowie z flaszkami. – Nie trzeba się już kryć – pan Marcin żartuje z posterunku.
Jeszcze krócej, bo cztery godziny w poniedziałki, pracuje posterunek (formalnie: punkt przyjęć interesantów) w lubuskim Zwierzynie. Mieści się w innowacyjnym i ekologicznym dworcu, który postawiono w 2016 r. w miejsce zniszczonego w katastrofie kolejowej. – Zwykła klitka, na dodatek ciągle zamknięta – mówi Kamila Lisek z Górek Noteckich w gminie Zwierzyn. Wójt Karol Neumann: – Mieszkańcy cieszyli się, że będzie nowoczesna siedziba policji, a teraz widzą, jak działa. Komentarze są mocno nieprzychylne.