Zaczęło się od ujawnienia „wieloletniej pozamałżeńskiej relacji osobistej przewodniczącego Rady Gminy z osobą obsługującą Radę”, jak to ujął Zmartwiony Zenek. Dzięki niemu sprawa trafiła do wojewody (żeby interweniował jako przedstawiciel rządu), Państwowej Komisji Wyborczej (żeby rozpisała nowe wybory) i mediów (żeby nagłośniły). „Jawny konflikt interesów wśród osób sprawujących kluczowe funkcje w gminie podważa zaufanie do lokalnych władz i ich bezstronności. Dochodzi także do eskalacji napięć społecznych, co sprawia, że wiele osób czuje się zagrożonych” – informuje Zmartwiony Zenek.
Wskazuje też na „liczne konflikty w urzędzie, w tym awantury między rodzinami zaangażowanych osób oraz wójtem, destabilizację pracy urzędu skutkującą rezygnacją kilku pracowników, co znacząco wpłynęło na jakość obsługi mieszkańców”, a także na ekscesy poza urzędem, na przykład w trakcie wyborów sołtysa albo meczu B klasy. Lokalna społeczność tego dłużej nie zdzierży – dowodzi.
Gminne życie i pożycie
Rzecz się dzieje w małej gminie (4 tys. mieszkańców) w woj. lubuskim. Jej nazwy nie ujawniamy z uwagi na dobro dzieci, które mają obie strony. Główny bohater seksafery Krzysztof W. (imiona i inicjały zmienione) jest szefem rady gminy od czterech kadencji, a zawodowo oficerem służb mundurowych. Bohaterka to młodsza o dwie dekady urzędniczka Kamila Z., która pracuje w biurze rady gminy (i w tym sensie jest podwładną Krzysztofa W.). W ostatnich wyborach samorządowych była także szefową obwodowej komisji wyborczej, a Krzysztof W. startował na radnego. I dopiero przez to ludziom w gminie się „ulało”.
– Od romansu urzędników świat by się nie zawalił, nie oni pierwsi i pewnie nie ostatni. Ale tego, że on jest jej szefem, a ona kontrolowała wybory, w których on kandydował, było już za wiele – objaśnia osoba, która zna kulisy życia (i pożycia) gminy.