Licencja na miłosierdzie
Ksiądz domaga się przeprosin od biskupa. Konflikt w Koszalinie osiągnął kulminację
Pomysł „domu bez granic” – otwartego dla potrzebujących całodobowo – zrodził się w trakcie dyskusji, jakie ks. Radosław Siwiński, rocznik 1976, prowadził w Krakowie, gdzie kuria koszalińsko-kołobrzeska wysłała go na studia doktoranckie z filozofii. Zgłosił się z tym do swego biskupa Edwarda Dajczaka (dziś biskup senior). Ten przyklasnął, ale uznał, że powinna powstać organizacja świecka, żeby w razie porażki odpowiedzialność materialna nie spadła na kurię.
Ks. Siwiński zebrał grupę zaangażowanych katolików. W 2010 r. na podstawie prawa świeckiego dotyczącego stowarzyszeń, działalności pożytku publicznego i wolontariatu wspólnie założyli stowarzyszenie Dom Miłosierdzia Bożego. Prezesem został ks. Siwiński. Dziś może się ono pochwalić majątkiem wycenianym na 24 mln zł. Ale działa w atmosferze konfliktu z kurią. Co się stało?
Nie pytają, w co wierzysz
Potężna budowla z czerwonej cegły, cztery kondygnacje. Na frontonie ogromny baner z Jezusem, na szczycie – krzyż. Koszalinianie świetnie znają to miejsce w centrum miasta. Codziennie około południa widzą ludzi, którzy ciągną do namiotu ustawionego przy domu na dwudaniowe obiady. Część to bezdomni, część – po prostu ubodzy. W sumie stowarzyszenie wydaje ok. 400 obiadów, plus 200 śniadań i kolacji, bo w domu mieszka około setki potrzebujących. Trafiają tu życiowi rozbitkowie: ludzie w kryzysie bezdomności, alkoholicy, byli więźniowie, także osoby przeżywające załamanie, jak kobieta, która w wypadku drogowym straciła całą rodzinę. Można bezpłatnie skorzystać z porad pracowników socjalnych, prawnika, doradców zawodowych, psychologów i terapeutów. Nikt nie pyta: Czy wierzysz? W co wierzysz?
– Niektórym chodzi tylko o detoks – relacjonuje ks.