Gang w dom
Gruzińskie gangi grasują, nie pogardzą żadnym zyskiem. Dlaczego rząd wziął je teraz na celownik?
Temat gangów gruzińskich wybuchł nagle, choć problem nowy nie jest. W czwartek 6 lutego Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy i kandydat Platformy Obywatelskiej na prezydenta Polski, ogłosił: „Jestem po długiej rozmowie z komendantem głównym policji. W latach 2021–23 rzeczywiście odnotowywaliśmy wzrost przestępczości zorganizowanej związanej z niekontrolowanym napływem członków grup przestępczych z zagranicy do Polski”. Jak powiedział później „Rzeczpospolitej”, prosił komendanta o „pilną reakcję i działanie w sprawie brutalnej przestępczości ze Wschodu, która się wdarła do Polski”. I od razu zapowiedział rozmowę z ministrem spraw wewnętrznych. „Będę się domagał znacznie bardziej stanowczego działania” – mówił.
Następnie wziął udział w naradzie ze służbami szefa MSWiA i ministra koordynatora służb Tomasza Siemoniaka, która dotyczyła „przeciwdziałania zorganizowanej przestępczości grup obcokrajowców”. Potem była wspólna konferencja prasowa o podjęciu walki z gruzińskimi gangami.
Minister Siemoniak podał, że w 2024 r. cudzoziemcy popełnili 5 proc. wszystkich przestępstw. „Ta liczba jest dostatecznie duża, aby zajmować się tym w sposób szczególny” – powiedział, dodając, że „wśród cudzoziemców wchodzących w konflikt z prawem jest wiele osób narodowości gruzińskiej”. Grzmiał: „Nie możemy pozwolić na to, żeby zorganizowane grupy przestępcze składające się z obcokrajowców burzyły porządek publiczny i zmniejszały stopień bezpieczeństwa”. Z kolei Trzaskowski mówił: „Naszym zadaniem jest zdusić w zalążku każde ewentualne źródło niebezpieczeństwa dla Warszawy i szerzej dla Polski. Ważne jest, by wysłać klarowny sygnał: zero tolerancji dla cudzoziemców, którzy wchodzą w konflikt z prawem”.