Daremny ból
Terapia daremna: tu wola pacjenta się nie liczy, wygrywa strach. W Polsce to nadal wielkie tabu
Późny wieczór na oddziale intensywnej terapii. Respiratory miarowo wtłaczają powietrze do płuc pacjentów, choć w wielu przypadkach lekarze nie mają złudzeń – to nie leczenie, lecz przedłużanie agonii. Dlaczego nie odłączają maszyn, skoro ratunek jest niemożliwy? Powodów jest wiele: zawodowa rutyna, presja, ale najczęściej to strach przed sądem lub samosądem – ze strony kolegów.
Historia ze Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim w ubiegłym roku poruszyła całą Polskę – do aresztu trafił rezydent anestezjologii oskarżony o zabójstwo po doniesieniu innego lekarza.
Zmarły 86-latek miał rozległe niedokrwienia narządów wynikające z zatoru tętnicy krezkowej, do tego niewydolność serca i nerek, zapalenie otrzewnej i sepsę. Był po zabiegu wycięcia jelita cienkiego. Rezydent stwierdził objawy zatrzymania krążenia – źrenice nie reagowały na światło, brak było tętna i odruchu z drzewa oskrzelowego. Nie podjął resuscytacji, odłączył aparaturę podtrzymującą oddech. Zobaczył wszak chorego w agonii, kogoś, kto już odchodził. I pozwolił mu odejść. Ale prawo – które w tej kwestii i tak mówi niewiele – widzi to inaczej. Oskarżenie o zabójstwo, areszt.
Gdy rodziny naciskają
Dane dotyczące liczby podobnych spraw w prokuraturach rejonowych są skąpe. A temat terapii daremnej i odpowiedzialności lekarzy za zaniechanie czynności ratujących życie – niezwykle trudny. W Polsce to właściwie tabu. Nawet gdy jest jasne, że życie nieodwołalnie gaśnie, a podjęte zabiegi mogą przysporzyć pacjentowi samych cierpień.
Zdaniem mec. Radosława Tymińskiego, eksperta prawa medycznego, w ostatniej dekadzie podobnych spraw do tej z Gorzowa mogło być kilkadziesiąt: – Kilka prowadzono z art. 150 Kodeksu karnego, w którym mowa o zabójstwie eutanatycznym, to znaczy na żądanie pacjenta i pod wpływem współczucia dla niego.