Nie ma chramów bez żerców
Nie ma chramów bez żerców. Ki diabeł kusi pogaństwem mieszkańców katolickiej Polski?
NORBERT FRĄTCZAK: – Od ponad dekady bada pani środowisko pogan w Polsce. We wrześniu 2020 r. wybrała się pani do lasu pod Krakowem na spotkanie z rodzimowiercami, czyli czcicielami dawnych bogów słowiańskich.
JOANNA MALITA-KRÓL: – To było święto plonów. W tradycji ludowej znamy dożynki, a we współczesnych ścieżkach pogańskich plony można traktować bardziej metaforycznie jako efekty pracy, jaką udało nam się wykonać w mijającym roku, niekoniecznie na roli. Moment rozliczeń i podziękowań, także w postaci darów, czyli ofiar składanych bogom. Upiekłam ciasteczka na biesiadę po rytuale. Wzięłam nawet udział w konkursie na najlepsze ciasteczka, ale chyba go nie wygrałam.
Co oznacza być poganinem w Polsce XXI w.?
Współczesne pogaństwo jest niezwykle zróżnicowane. Dla jednych będzie to powrót do tego, co działo się na konkretnym terenie w czasach przedchrześcijańskich. W przypadku Polek i Polaków najczęściej chodzi o religię Słowian i tradycje sprzed chrztu Polski. Mogą to też być poszukiwania poza naszym etnosem, bo dla niektórych bardziej atrakcyjna okaże się na przykład religia czarowników, czyli wicca. Jeszcze inni zwrócą się w kierunku druidyzmu albo ásatrú, czyli wierzeń i praktyk przedchrześcijańskich Skandynawów. Albo wierzeń ze starożytnego Egiptu czy Grecji.
W pogaństwie bardzo ważne jest indywidualne podejście: to, co ktoś czuje, że jest właściwe dla niego, albo – mówiąc bardziej metaforycznie – co go woła. Współczesne ścieżki pogańskie są często określane jako ortopraktyczne, czyli skupione na praktyce, w przeciwieństwie do ortodoksji, czyli skupieniu na wierze i doktrynie. Jest pewnego rodzaju dowolność w kształtowaniu sobie tej ścieżki, choć są też konkretne instytucje i związki wyznaniowe, które mogą te wierzenia i praktykę regulować, chociażby na potrzeby rejestracji.