Plecak w pustostanie
Młodzi bezdomni to szczególna grupa. Przemka wyrzuciła z domu matka. Spał w śmietniku
Przemka wyrzuciła z domu matka. Dokładniej: z mieszkania w warszawskim bloku. Dosłownie. Razem z partnerem otworzyli drzwi wejściowe, popchnęli 19-latka na korytarz i zamknęli drzwi. Był czerwiec, Przemek skończył liceum. Matka dała mu miesiąc na podjęcie pracy. Nie podjął. Ma spektrum autyzmu. O emocjach mówi niechętnie. Ale z pierwszej nocy mało kto pamięta emocje. Skupiasz się na tym, dokąd możesz iść. Przemkowi było o tyle trudno, że nie miał telefonu. Pojeździł autobusami, dotarł do kolegi. Jedną noc przespał u niego, potem znowu jeździł.
Vanessa poszła do koleżanki. Przedtem, w złości, spakowała rzeczy w jasnofioletowy plecak. Krótko wcześniej skończyła 18 lat. Wychowana w rodzinie zastępczej. Od dziecka pamięta, że było tam nerwowo, awantury, szarpaniny. – Po którejś kłótni z mamą przez dwa tygodnie się nie odzywałyśmy, a ja pomyślałam: „Jestem dorosła, dłużej tak nie muszę”. Mama tamtej koleżanki sama Vanessę zaprosiła – do dwupokojowego mieszkania, w którym mieszkały już we trzy, z jeszcze jedną córką.
Patryk spał w śmietniku. Wcześniej mama dała mu w twarz, z liścia. Chodził po dworze przez cały dzień, na noc położył się do altany z kubłami. Patryk pił, sporo, w miejscach publicznych, złapała go kiedyś policja. A mamę wyzywał. Nie pomagał, nie pracował, nie dokładał się do rachunków – sam płynnie recytuje listę przewin. Ma orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym, na intelekt. Ale uczucia umie nazwać. Za mamą tęskni. Nie może spać po nocach, bo cały czas mu się śni. Na ulicy nocował też Sebastian, aktualnie lat 22, student kulturoznawstwa. A także Ola, obecnie lat 24, szefowa kuchni w stołecznej knajpce. Pijemy kawę w soczystej zieleni ogródka Domu dla Młodzieży Fundacji po DRUGIE, w warszawskim Wawrze.