Kwadratura koła
Na polskich drogach trwa wojna wszystkich ze wszystkimi. Daleko tak nie ujedziemy
Na polskich drogach trwa wojna wszystkich ze wszystkimi. Wojna, w której piesi przeklinają rowerzystów za jazdę po chodnikach. Rowerzyści nie cierpią użytkowników hulajnóg elektrycznych, co zresztą łączy ich z tymi pieszymi. Ci na hulajnogach elektrycznych boją się z kolei tych na nielegalnych skuterach elektrycznych. A ci w samochodach solidarnie nie znoszą wszystkich innych w myśl zasady, że drogi są dla samochodów.
Paradoksalnie w tej układance najsłabsze jest państwo, które od kilku lat nie może się zdecydować, czy zdrowie dzieci jest ważniejsze niż słupki w sondażach. Pomysł obowiązkowej jazdy w kaskach dzieci do 16 roku życia odrzucany był już kilkakrotnie przez urzędników. Dopiero teraz, po fali tragicznych wypadków, minister infrastruktury Dariusz Klimczak zapowiedział, że taki obowiązek zostanie wprowadzony. Podobno jeszcze w tym roku. Jednocześnie to samo państwo nie potrafi naprawić kursu i egzaminu na kartę rowerową, który od lat balansuje pomiędzy fikcją a farsą. A policja zaledwie udaje, że próbuje coś zrobić z ciągle rosnącą liczbą dostawców jedzenia, którzy sieją postrach pojazdami niemającymi żadnych dopuszczeń do ruchu. Ostatnio państwo walkowerem oddało pole sprzedawcom elektrycznych hulajnóg, które mogą się rozpędzać do 70 km/h, co w przypadku zderzenia – jak alarmują lekarze – jest po prostu zabójcze. Ulice grozy – to brzmi jak tytuł z tabloidu. Tyle że w polskich realiach takie są fakty, a nie „Fakt”.
Szyba i lustro
27 maja autor tekstu spotkał się z zastępcą komendanta głównego policji gen. Romanem Kusterem. Z ramienia policji pilotuje on m.in. sprawy związane z bezpieczeństwem ruchu drogowego. Temat zna z raportów i autopsji, bo sam jest nie tylko kierowcą, ale też kolarzem amatorem. Widzi, co się dzieje na polskich drogach, również tych rowerowych.