Miliony na wiarę
Jak fałszywi duchowni drenują Fundusz Kościelny. Kreatywność ludzi nie zna granic
Aż 672 dekrety powołania na misjonarza wydał Polakom przełożony (odpowiednik proboszcza) jednego z istniejących od kilku lat Kościołów. Jeszcze więcej, bo 30 tys. takich dekretów, wydał obywatelom innych państw, m.in. Filipin, Tadżykistanu, Wenezueli, Turcji, Ukrainy i Rosji. Polscy kandydaci na „misjonarzy” płacili przełożonemu 300–500 zł łapówki, a zagraniczni nawet 5 tys. euro. – Ci z Polski rejestrowali się w ZUS i dzięki temu czerpali pełnymi garściami z Funduszu Kościelnego. Zagraniczni rejestracji nie potrzebowali. Udawali się do polskich ambasad na całym świecie i składali wnioski o wydanie wiz do Polski, w praktyce do całej Unii, żeby szerzyć u nas swoją wiarę – mówi prawnik i likwidator gminy wyznaniowej (odpowiednik parafii) tego Kościoła.
Z naszych informacji wynika, że proceder trwał od 2022 do października 2024 r. Nie wiadomo, ile misjonarskich dekretów zamieniło się w wizy. Śledztwo w tej sprawie prowadzą prokuratura i ABW, przełożony został wydalony z Kościoła, ale wciąż jest na wolności. Niewiele zabrakło, żeby jego działania były w pełni legalne: nie miał zgody swojego Kościoła, a był zbyt niski rangą, żeby dekrety wydawać samodzielnie.
Jak to w ogóle było możliwe? Aby odpowiedzieć na to pytanie, zacznijmy od początku, czyli od finansowanego przez budżet państwa Funduszu Kościelnego. O jego likwidacji od lat głośno mówią politycy, a po cichu drenują go oszuści. I to na wiele sposobów.
Udawani duchowni
Najłatwiejszą metodą oszustwa jest udawanie osoby duchownej. To bajecznie proste: wystarczy wypełnić formularz zgłoszenia do ubezpieczeń ZUS. Poza nielicznymi wyjątkami (o nich niżej) nie trzeba udowadniać, że jest się duchownym, ale dla świętego spokoju można też założyć własny Kościół.