Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Pozory nadzoru

Pacjent zabił matkę. Lekarze nie przewidzieli? Psychiatria sądowa jest jak tykająca bomba

Konieczne są zmiany w kodeksie karnym. Takie by można było szybciej przekształcić wolnościowy środek zabezpieczający w izolacyjny, gdy stan pacjenta się pogarsza. Konieczne są zmiany w kodeksie karnym. Takie by można było szybciej przekształcić wolnościowy środek zabezpieczający w izolacyjny, gdy stan pacjenta się pogarsza. Iza Kucharska
Ucieczki niebezpiecznych pacjentów, ciągły brak miejsc w szpitalach, opieszałe procedury – polska psychiatria sądowa jest jak tykająca bomba.

Gdy pod koniec lipca 30-letni pacjent oddziału psychiatrycznego wydostał się z Pabianickiego Centrum Medycznego przez zbyt niskie ogrodzenie, a następnie zabił swoją babcię na łódzkich Bałutach, media znów zaczęły pytać, jak to możliwe. Na początku lata w Małopolsce z rąk własnego syna schizofrenika zginęła pani Małgorzata. Pod wpływem silnych emocji związanych z chorobą zepchnął ją ze schodów, a następnie zadał kilkanaście ciosów nożem. Gdy matka, zauważając od pewnego czasu pogorszenie jego stanu zdrowia, szukała nocą pomocy na szpitalnym oddziale ratunkowym, ponoć jej tam nie otrzymała (prokuratorskie śledztwo jest dopiero na początkowym etapie) i wróciła z synem do domu, gdzie rozegrała się tragedia.

34-latek po zatrzymaniu trafił na oddział szpitalny w areszcie i jeśli potwierdzi się, że był niepoczytalny w chwili morderstwa, czeka go pobyt w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym. Ale czy do niego trafi, czy przez wiele miesięcy będzie czekał na wolne miejsce? Po jakim czasie zostanie zwolniony i przeniesiony do poradni zdrowia psychicznego? Czy może dojść do kolejnej tragedii?

Lekarze nie przewidzieli?

Po każdej takiej zbrodni zastanawiamy się, dlaczego lekarze nie upilnowali pacjenta. Odpowiedź jest prosta i przerażająca: system środków zabezpieczających w psychiatrii sądowej jest dziurawy jak ser – i wcale nie psychiatrzy są tu winni. Prof. Janusz Heitzman, który od lat próbuje naprawić ten system, nie ma wątpliwości: – To nie medycyna, lecz polityka w najczystszej postaci. Ministerstwo Zdrowia zrzuca odpowiedzialność na Ministerstwo Sprawiedliwości, tłumacząc, że trzeba zmienić Kodeks karny. A resort sprawiedliwości odbija piłeczkę, twierdząc, że w jego kompetencji są więzienia, a nie szpitale. Tymczasem pacjenci tkwią w niekończących się kolejkach lub, co gorsza, rozpływają się w biurokratycznej mgle.

Polityka 36.2025 (3530) z dnia 02.09.2025; Społeczeństwo; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Pozory nadzoru"
Reklama