Kręgi męskich lęków
Męskie kręgi: w Polsce ciągle ich przybywa. „Kurde, chłopaki, nie wiedziałem, że tak można”
Tczew, Pabianice, Białystok, Koszalin, Radom, Olsztyn, Kłodzko. Warszawa – co najmniej kilkanaście, do wyboru. W największych miastach – krąg co tydzień. Tylko Fundacja Masculinum, która zaczęła organizować męskie kręgi kilka lat temu, dziś prowadzi ich ponad 300 dla ok. 4 tys. mężczyzn. Ponieważ zainteresowanie wciąż rosło, od kwietnia 2024 r. fundacja organizuje szkolenia dla mężczyzn, którzy chcieliby zostać moderatorami kręgów. Po roku absolwentów kursu było już 90, do końca 2025 r. będzie ponad dwa razy tyle.
Nazwa „krąg” bierze się od formuły spotkania. Bo jest najzwyczajniej, jak to tylko możliwe: w jednym wspólnym kręgu, wprost na podłodze. Ale sednem jest sposób, w jaki się rozmawia – bądź słucha. W tym sensie krąg to coś pomiędzy psychoterapią grupową a formułą sięgającą korzeniami do spotkań starszyzn w wielu kulturach. Zaczyna się tzw. rundką początkową, czyli każdy krótko mówi, z czym przychodzi. Wybierane są tematy zgłoszone przez uczestników lub zaproponowane przez prowadzącego, i stają się przewodnimi motywami danego spotkania.
Kręgi mogą być zamknięte (nikt nowy nie może dołączyć) lub otwarte; mogą też spotykać się regularnie lub jednorazowo. Choć organizatorzy są różni, obowiązują te same zasady: poufność, brak oceniania i dawania rad, mówienie w pierwszej osobie, uważne słuchanie, równość, trzeźwość podczas spotkania, nieporuszanie tematów związanych ze światopoglądem, religią czy polityką. Uczestnikami kręgów zwykle są dojrzali mężczyźni około czterdziestki, którzy – jak podkreśla Maciej Franczuk, od półtora roku prowadzący kręgi Masculinum w Poznaniu i Bydgoszczy – już dostali „kopa” od życia, poznali smak jakiejś porażki. Ale ograniczeń wiekowych nie ma, zdarzają się zarówno 20-, jak i przeszło 60-latkowie.