Miłość a konto
Miłość do grobowej deski, ale konta osobne? W Polsce czasem wygrywa model hybrydowy
Nauczycielka Agnieszka i przedsiębiorca Paweł są małżeństwem od siedmiu lat i od początku mają osobne konta. Ona opłaca podatek za dom, rachunki za wodę, przedszkole, dodatkowe zajęcia dziecka i abonament w Netfliksie. On z racji większych dochodów płaci za gaz, prąd i samochód (naprawy, przeglądy, benzyna). Każde osobno reguluje rachunki za swój telefon, za codzienne zakupy płaci ten, kto je robi. Wakacje finansuje on, wspólne wyjścia – na zmianę. – Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej – twierdzi Agnieszka.
Urszula powadzi fundację dla dzieci, jej mąż Tomasz firmę. Małżeństwem są od 32 lat, od „zawsze” mają osobne konta, codziennymi wydatkami dzielą się „sprawiedliwie, co nie znaczy, że równo”. Wyjazdy wypoczynkowe opłaca mąż, żona kupuje nikomu niepotrzebne gadżety z podróży, jak sama żartuje. – On nie „trwoni” pieniędzy, ja czasem tak, zwłaszcza na dzieci i to nie tylko swoje, ale też te z fundacji – mówi Urszula.
Marta i Maciej, małżeństwo od 19 lat, każde ma jednoosobową działalność gospodarczą i osobne konto. Mieszkają razem w dwóch połączonych mieszkaniach, jedno jest jej, drugie jego, płacą za swoje. – Ja robię zakupy i ogarniam dzieci. I niekiedy wysyłam mężowi zdjęcie – mówi Marta. Na zdjęciu jest para w klimacie tandetno-romantycznym oraz podpis: „Czasami potrzebujesz, żeby ktoś cię mocno przytulił i powiedział: Zrobiłem ci przelew”.
To kilka spośród kilkunastu par, które odpowiedziały na pytanie reportera w social mediach o to, czy mają konta osobne, czy też wspólne. W odpowiedziach dominują te pierwsze. Który sposób jest lepszy? – na tak postawione pytanie próbuje odpowiedzieć Ewa Ilczuk, doktorantka socjologii na Uniwersytecie Jagiellońskim, pracując nad projektem „Ja, ty i nasze pieniądze.