Zmarła w łóżku. Tragicznie
Zmarła w łóżku do rehabilitacji. Tragicznie. Ostatnio dzieje się to w Polsce zbyt często
Tak właśnie zginęła mama artystki Ewy Ostaficzuk-Olbrychskiej. Córce do dziś nie daje spokoju brak odpowiedzi na pytanie, skąd wziął się ten pożar. Co go wywołało? I dlaczego spaliło się tylko łóżko, na którym leżała jej mama?
– Mama nie chodziła od ponad roku. Najpierw złamała kolano, potem biodro, które źle się zrosło. Zaczęła z trudem chodzić, a potem w ogóle przestała – opowiada Ewa Ostaficzuk-Olbrychska. I od razu dodaje: – Ale głowa jej pracowała bez zarzutu. Nauczycielka matematyki, dydaktyk, cały czas rozwiązywała zadania, tyle że po prostu bardzo cierpiała z tego powodu, że jest zależna ode mnie w sensie ruchowym. Na stronie wypożyczalni sprzętu medycznego córka wybrała łóżko terapeutyczne, nazywane też ortopedycznym, służące głównie osobom niechodzącym, sterowane pilotem. „Regulacja za pomocą pilota pozwala pacjentowi na samodzielne dostosowanie preferowanej pozycji bez konieczności bycia zdanym na wsparcie opiekuna” – zachwalano ten model.
Co z moją mamą?
4 maja 2022 r. pani Ewa zawarła umowę z wypożyczalnią. Pracownik wypożyczalni przywiózł łóżko w częściach i na miejscu w mieszkaniu je zmontował. – Pokazał, jak działa pilot, gdzie co przyciskać, i to było wszystko – mówi Ostaficzuk-Olbrychska. Nie dostała instrukcji, a w umowie nie było numeru znamionowego łóżka. Ale wtedy o tym nie myślała. – Przychodziłam do mamy trzy razy dziennie, raz o siódmej rano, by mamę zdjąć z łóżka, posadzić na fotel, pojechać z nią do toalety, do łazienki, przygotowywałam posiłki. W ciągu dnia i wieczorem tak samo, kolacja, łazienka, toaleta i kładłam mamę do łóżka. Tamtego wieczoru też położyłam mamę, powiedziałam – „to będę o siódmej”, wyszłam – mówi i milknie.