Wojna o poligon
Wojna o Poligon Drawski. Dwa samorządy mają chrapkę na te ziemie. A w tle strzał za strzałem
Wieś Studnica w gminie Ińsko, powiat stargardzki, to miejsce zaciętej walki. Jej echa mieszkańcy Studnicy mają zresztą na co dzień, bo tuż obok, za lasem, jest wojskowa strzelnica i rzutnia granatów. Kilka lat temu wojsko strzelało tam raczej rekreacyjnie, bo naboje były w cenie. Ale od wybuchu wojny w Ukrainie prują z karabinów na całego, a i granatów nie żałują. – Po tylu latach człowiek zdążył się przyzwyczaić. Do tych granatów to trochę trudniej, bo to, jak mówią, od wybuchów to serce czasem człowiekowi podskoczy, a czasem okno wyskoczy. Ale ogólnie to my się na poligon nie gniewamy. Byle jakaś korzyść z tego była. Bo to nie powinno tak być, że co złe, to u nas, a co dobre, to do budżetu Kalisza Pomorskiego – stawia jasno sprawę Dorota Potrykus, sołtyska wsi Studnica.
W tle strzał za strzałem. Tyle dobrego, że jak jest zimniej, to rzadziej ćwiczą rzut granatem. A obecnie jest zimniej. Ale w okolicy to raczej gorąco. – Po latach udało się nam wyrwać ten kawałek ziemi dla gminy, żeby i do nas podatki szły. Ale chwila minęła i znowu chcą nam go odebrać. Tyle że my nie oddamy nawet guzika – mówi sołtyska. Osobiście po ludziach chodzi z ankietami, żeby każdy się opowiedział, czy oddawać działki do Kalisza Pomorskiego. We wsi ma 120 ludzi i tu, jak twierdzi, na każdego może liczyć. W innych też spodziewa się żelaznego poparcia, bo jak czołgi idą na pasie taktycznym do natarcia, to dwie wsie dalej wiedzą, że zaczyna się atak. Ataku tych z Kalisza Pomorskiego też się nie boją, bo walczą o przetrwanie gminy. Ale po kolei.
Atak pozorowany
Jacek Liwak, poprzedni burmistrz Ińska, nie wypiera się, że to on jest ojcem śmiałego planu ataku na dwie sąsiednie gminy. Zajęcie niemal 10 tys. ha było planem godnym Guderiana, którego żołnierze szkolili się na tym poligonie do zajęcia Polski w 1939 r.