Cała sala tańczy z nami
Cała sala tańczy z nami? Szkółki i potańcówki wracają do łask. To dosłownie zmienia ludzi
Radek (16 lat po ślubie) już nie pamięta, kto wpadł na pomysł, by ten pierwszy weselny taniec był inny niż takie typowe, w rytmie 2 na 1, posuwistym krokiem. Czy to był on, czy może jego narzeczona, dziś żona, Dominika? – Dawno temu był ten ślub – śmieje się Radek, ojciec dwójki dzieci, i bez wahania przyznaje, że po pierwsze, to on tańczyć nie umiał i nie umie, a po drugie, tak naprawdę pierwsza była piosenka, słynny duet Franka Sinatry i Bono „I’ve got you under my skin”.
– Wiedzieliśmy, że na weselu para młoda zawsze ma ten pierwszy taniec. Poszliśmy więc do szkoły, puściliśmy instruktorowi ten kawałek, posłuchał chwilę, zobaczył, jak sobie radzę, i powiedział, że z tą piosenką układ taneczny jest za trudny. Wymyślił więc nam nowy. Ćwiczyliśmy w dresach, żeby było wygodnie. Trzy czy cztery razy.
Radek pamięta, że cena za lekcje była do udźwignięcia, co przy wydatkach na ślub i wesele miało fundamentalne znaczenie. – Tak czy siak, warto było. Rodzina i przyjaciele byli pod wrażeniem, ja zresztą też, bo nie sądziłem, że nauczę się układu tanecznego i wykonam go bez pomyłki.
Dobra zabawa
Maciej Florek ma 38 lat. Tańczy od 7. roku życia. Doszedł do klasy A, czyli udziału w mistrzostwach krajowych. Dzisiaj jest instruktorem w największej na Dolnym Śląsku Szkole Tańca No Limits, bo – jak przyznaje – nie tylko zawsze chciał uczyć innych, ale też chciał mieć swoją szkołę. Po drodze jednak skończył Akademię Wychowania Fizycznego. I nie ma wątpliwości: renesans szkół i moda na taniec pojawiły się wraz z programem „Taniec z Gwiazdami”, najpierw przez siedem lat emitowanym w TVN, a od 13 lat w Polsacie.
Florek był nastolatkiem, kiedy oglądał te pierwsze edycje.