Hanna Niewiadomska (62 lata, czwórka dorosłych dzieci, na głowie szaroblond peruka, kryjąca skutki chemioterapii) całe życie zawodowe związała z jedną firmą – Gdańskim Przedsiębiorstwem Robót Drogowych, obecnie Skanska SA. Gdy w 2002 r. przechodziła na wcześniejszą emeryturę, ZUS wyliczył jej 33 lata pracy.
Rak nie bolał. Przy okazji jakichś badań dowiedziała się, że ma zaatakowane płuco. W 2006 r. w sali szpitalnej na sześć pań, które czekały na operację, tylko ona jedna była niepaląca. Kolejni lekarze powtarzali te same pytania: paliła pani? Nie. Ktoś w domu palił? Nie. – Gdyby mnie tyle nie pytali, do głowy by mi nie przyszło, że to może być spowodowane papierosami.
Płuco wycięto. Trafiła pod opiekę onkologa prof. Jacka Jassema, szefa Kliniki Onkologii i Radioterapii Akademii Medycznej w Gdańsku. Chemia. Rok później pojawiły się przerzuty do mózgu. Pierwszego guza lekarze usunęli w listopadzie 2007 r., następnego w lipcu 2008 r. Radioterapia. Prof. Jassem zaczął ją namawiać, by poszła z tym do sądu. Mówił: pani jest biernym palaczem, pani może pomóc wielu ludziom.
Mariusz Kulwikowski, pełnomocnik Hanny Niewiadomskiej, najpierw wezwał firmę Skanska SA, by zapłaciła chorej 50 tys. zł tytułem zadośćuczynienia. Odmówili, proponując wystąpienie o zapomogę. Sprawa trafiła do sądu. Kulwikowski: – Od 1995 r. w Polsce obowiązują przepisy zakazujące palenia w zakładach pracy poza miejscami wyznaczonymi. Ale wcześniej kodeks pracy też nakładał na pracodawców obowiązek zapewnienia bezpiecznych i higienicznych warunków pracownikom.
Pod biurkiem
W GPRD pani Hanna pracowała w różnych działach.