Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Sport

Turniej Czterech Skoczni. Kubacki wygrywa w Innsbrucku, ale to może być za mało

Dawid Kubacki wygrał w trzecim konkursie TCS w Innsbrucku. 4 stycznia 2023 r. Dawid Kubacki wygrał w trzecim konkursie TCS w Innsbrucku. 4 stycznia 2023 r. Eibner/Memmler / Forum
W przedostatnim konkursie Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku zwyciężył Dawid Kubacki. Ciągle ma szansę, przynajmniej w teorii, na końcowy sukces. Ale strata do Norwega Halvora Egnera Graneruda jest potężna. Ponad 20 punktów.

W tym sezonie znów możemy cieszyć się wynikami naszej żelaznej trójki mistrzów. Zdecydowanie wyróżnia się Dawid Kubacki, który praktycznie nie schodzi z podium Pucharu Świata. W środę nie miał sobie równych po raz piąty. Dzielnie sekunduje mu Piotr Żyła, który nie wypada poza pierwszą dziesiątkę. Bardzo cieszy coraz energiczniejszy marsz ku czołówce Kamila Stocha. Na skoczni Bergisel niewiele zabrakło do podium, był piąty. Na ciepłe słowa zasługuje też Paweł Wąsek, który punktuje w każdych zawodach. Gorzej z pozostałą dwójką, czyli Janem Habdasem i Stefanem Hulą.

Turniej Czterech Skoczni. Kubacki kontra Granerud

Bergisel jest uznawana za trudny obiekt. Polacy liczyli tu na wpadkę bezapelacyjnego lidera Graneruda, który po dwóch zwycięskich konkursach w Niemczech przyjechał do Austrii z dużą zaliczką. Po pierwszej kolejce w Innsbrucku wydawało się, że jest do dogonienia. Norweg skoczył słabo, a Kubacki świetnie. Kilkanaście punktów przewagi oznaczało odrobienie mniej więcej połowy strat. Tyle że lider zawodów pokazał w drugiej serii, że jego prowadzenie w TCS nie jest przypadkiem. Odrobił większość strat i skończył tuż za Polakiem. Nie wygra wszystkich konkursów, ale pojutrze w Bischofshofen tylko kataklizm może odebrać mu ostateczny triumf.

Dawid Kubacki nie składa broni. Z własnego doświadczenia wie, że prawie wszystko jest możliwe. Kilka lat temu podczas mistrzostw świata po pierwszej kolejce był na 27. pozycji, a na koniec odbierał gratulacje za tytuł. Dlatego trzeba robić swoje i liczyć na sprzyjający los. Już raz „Złoty Orzeł” trafił do jego rąk.

Reklama