Śmiertelną ofiarą sporu o Polańskiego padł szwajcarski pisarz, laureat Nagrody Goncourtów, Jacques Chessex. Podczas spotkania autorskiego jeden z czytelników – przedstawił się jako lekarz i ojciec dwóch córek – zarzucił 75-letniemu pisarzowi, że ma zbyt liberalne stanowisko w sprawie reżysera. Chessex podszedł do mężczyzny i zaczął spokojnie replikować, że potępia pedofilię, ale w przypadku Polańskiego trzeba rozróżniać między czynem a rozpętaną wokół tego aferą. Mężczyzna jednak nie słuchał. Odwrócił się i wyszedł z sali. Dziś twierdzi, że nie zauważył, jak Chessex złapał się za serce i osunął na podłogę.
Szwajcaria pogrążyła się w żałobie większej niż po śmierci Dürrenmatta. Gazety przypominają śmierć Moliera na scenie oraz tajemniczego gościa, który zamówił u Mozarta zagadkowe „Requiem”. Bulwarówki obwiniają za śmierć pisarza mężczyznę, który zadał pytanie. A Izba Lekarska chce nawet ukarać go za złamanie przysięgi Hipokratesa, ponieważ jako lekarz powinien udzielić pisarzowi pomocy. Czy Chessex żyłby jeszcze, gdyby Szwajcaria nie zatrzymała Polańskiego? – zastanawiają się komentatorzy. Skąd akcja na lotnisku w Zurychu? Czy Szwajcarzy poświęcili Polańskiego dla poprawy swoich notowań w Ameryce?
Takie jest wrażenie. Szwajcaria jest znana na świecie nie tylko dzięki swym zegarkom, scyzorykom, czekoladzie czy działkom Oerlikona, ale od ponad 250 lat przede wszystkim jako jeden z najbezpieczniejszych sejfów na kuli ziemskiej. Jednak kryzys finansowy w USA podciął zaufanie również do szwajcarskich bankierów. Słynne banki, jak UBS, Credit Suisse, Julius Bär czy Zürcher Kantonalbank, znalazły się na cenzurowanym – jako oazy dla uciekinierów podatkowych z innych krajów.