Kilku brodatych mężczyzn porwało go w centrum Bagdadu, wrzuciło do ciemnej dziury, przywiązało łańcuchem, oddawało na niego mocz i biło żelazną rurą. Jednak najcięższa chwila dla czterdziestoletniego Hiszama nadeszła, gdy porywacze zadzwonili czwartego dnia do jego rodziny. Bał się, że opowiedzą matce o jego homoseksualizmie. Wtedy nie zobaczyłby już nigdy swojej rodziny, bo ta hańba byłaby dla niej nie do zniesienia. – Róbcie ze mną co chcecie, ale nie mówcie im o tym! – krzyczał.
Porywacze zażądali 50 tys. dolarów okupu, ogromnej kwoty dla zarabiającej przeciętne pieniądze rodziny z Iraku. Rodzice musieli wziąć pożyczkę i sprzedać cały majątek syna. Krótko po tym porywacze wyrzucili Hiszama z samochodu na północy Bagdadu. Krzyczeli za nim: To jest twoja ostatnia szansa, jak zobaczymy cię jeszcze raz, to cię zabijemy!
Koniec ze zniewieściałymi
Od tego czasu minęły cztery miesiące, Hiszam przeniósł się do Libanu. Rodzinę okłamuje, że uciekł przed przemocą i terrorem i znalazł pracę w Bejrucie. To, że nie mógł zostać w Iraku z powodu szwadronów śmierci, które polują na „zniewieściałych” mężczyzn, zachował dla siebie.
W 2009 r. doszło do serii zabójstw na mężczyznach, którzy byli podejrzewani o homoseksualizm. Często byli gwałceni, odcinano im genitalia, odbyt zaklejano. Ich zwłoki trafiały na wysypiska śmieci albo na ulicę. Human Rights Watch, organizacja broniąca praw człowieka, która udokumentowała tę serię przemocy, mówi o „systematycznej kampanii” i setkach zabitych. Zaczęło się od nagrania wideo z pewnej imprezy, która odbyła się w Bagdadzie latem 2008 r.