Wiktora Janukowycza wymyślił klan doniecki. Była połowa lat 90., w Doniecku, drugim co do zamożności ukraińskim mieście, trwała walka o pieniądze, wpływy i władzę. To był czas ukraińskiej prywatyzacji i powstawania wielkich fortun. Rinat Achmetow, który wówczas przejął przywództwo w strukturze nazwanej donieckim klanem, wyciągnął Janukowycza z miejscowego kombinatu metalurgicznego i w 1997 r. posadził na fotelu gubernatora donieckiego obwodu. Był człowiekiem donieckich, pozwalał się bogacić swoim mocodawcom. To za jego władzy urosły największe fortuny w Donbasie, a wpływy klanu sięgnęły Kijowa.
Janukowycz, rocznik 1950, szybko stracił rodziców, wychowywała go babka, a potem dom dziecka. Wyrastał w robotniczej, biednej dzielnicy, chuliganił. Dwukrotnie skazany za kradzież i ciężkie uszkodzenie ciała, trafił do więzienia. Wyszedł na wolność w 1972 r., chyba odmieniony, bo wkrótce rozpoczął studia na politechnice w Doniecku, zdobył tytuł inżyniera mechanika. Już jako gubernator, czyli wszechwładny człowiek w Donbasie, ukończył prawo międzynarodowe na Akademii Handlu Zagranicznego i obronił doktorat w Krajowej Akademii Nauk, przedstawiając pracę „Zarządzanie rozwojem infrastruktury wielkiego regionu”. Dysertacja nie miała większego wpływu na kształt infrastruktury Doniecka, o czym i dziś łatwo się przekonać, ale była krokiem do tytułu profesorskiego.
Jest wysoki, potężny, o grubo ciosanej twarzy. Żaden intelektualista. Po ukraińsku kiedyś mówił słabo, wciąż nie mówi perfekcyjnie, ale po rosyjsku też nie ma zbyt wiele do powiedzenia. To dlatego unika publicznych debat. Janukowycz został ukraińskim premierem w 2002 r., za prezydentury Leonida Kuczmy, pod naciskiem donieckich.
Teraz już klan wyrósł na najsilniejszy w kraju, podporządkował sobie parlamentarną większość, a Rinat Achmetow – na najbogatszego Ukraińca.