Mahmud Abdul al-Mabhouh przyleciał do Dubaju 20 stycznia przed południem, spędził kilka godzin na zakupach i spotkaniu z irańskim dyplomatą, a przed 9 wieczór znaleziono jego zwłoki w pokoju nr 230 hotelu Bustan Rotana. Kamery monitorujące ruch na lotnisku i w hotelu zarejestrowały tego dnia obecność 11 podejrzanych: 10 mężczyzn i jednej kobiety. Jeszcze tej samej nocy opuścili Dubaj różnymi liniami lotniczymi.
Według doniesień funkcjonariuszy kontroli granicznej w Dubaju, 7 spośród 11 osób podejrzanych o zabójstwo Mahmuda Abdula al-Mabhouha legitymowało się brytyjskimi paszportami. Niektóre wystawione były na nazwiska obywateli, którzy wyemigrowali z Anglii do Izraela. Nic dziwnego, że palec oskarżycielski skierował się niemal automatycznie w stronę Mosadu.
Od podejrzeń do uzyskania dowodów daleka jeszcze droga, aczkolwiek nie ulega wątpliwości, że Mabhouh od dawna był na celowniku jednostki Cezarea, zwanej także Szwadronem Śmierci. Wywiad izraelski miał z nim długi rachunek, datujący się od lat 80., gdy Mahbouh osobiście zastrzelił dwóch porwanych żołnierzy, Aviego Saportasa i Ilana Saadona. Ostatnio koordynował przemyt broni z Iraku do Strefy Gazy. Wiadomo, iż nazajutrz miał udać się do Sudanu, tradycyjnej trasy kontrabandy muzułmańskich terrorystów.
Posługiwanie się prawdziwymi zagranicznymi paszportami wielokrotnie stanowiło modus operandi Mosadu. 25 września 1997 r. dwóch agentów z paszportami kanadyjskimi usiłowało zgładzić Chaleda Mashala, wówczas rezydenta Hamasu w Jordanii (obecnie politycznego lidera Hamasu z siedzibą w Damaszku). Na jednej z głównych ulic Ammanu wstrzyknęli mu w ucho truciznę paraliżującą nerwy i powodującą powolną śmierć.