Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Nie jednym głosem

Rzeź Ormian potępiona przez nielicznych

Przewagą jednego głosu szwedzki parlament uznał rzeź Ormian za ludobójstwo. W ten sposób Szwecja dołącza do skromnej grupy ledwie 20 państw i 7 organizacji międzynarodowych, które winią państwo tureckie o wymordowanie setek tysięcy Ormian podczas I wojny światowej. W tym maleńkim gronie od 2005 r. jest także Polska. Brakuje za to Izraela, Stanów Zjednoczonych, ponad połowy Unii Europejskiej, całej Afryki, Oceanii i - z wyjątkiem Libanu - całej Azji.

Turcja przyznaje, że owszem, zginęły tysiące, ale odrzuca oskarżenia o zgładzenie ofiar z premedytacją, twierdzi, że śmierć zebrała żniwo w trakcie przymusowych deportacji wymuszonych wojennymi okolicznościami. To stanowisko nie dziwi. Rzezi dokonano co prawda w Imperium Osmańskim, ale kierowali nią oficerowie, którzy po wojnie zostali architektami republikańskiej Turcji, to między innymi ich czci broni słynny 301 artykuł kodeksu karnego. Na jego podstawie tureckie sądy mogą skazać na kilkuletnią karę więzienia za tak zwaną obrazę tureckości. Uważane jest za nią także przypisywanie Turkom zbrodni na Ormianach, na tej podstawie kilka lat temu wytoczono proces pisarzowi i nobliście Orhanowi Pamukowi.

Choć od tragedii mija 95 lat, to jej ocena jest nadal poręcznym rekwizytem politycznym. Swoją inicjatywą szwedzcy parlamentarzyści postanowili zwrócić uwagę na wątpliwy stan tureckiej demokracji, podobne intencje przyświecały Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów Kongresu USA, która na początku marca przyjęła niekorzystną dla Turcji dziewięciostronicową rezolucję. Komisja to nie cały Kongres, ale już jej werdykt wystarczył, aby Turcja – jak zawsze w takich wypadkach – zareagowała alergicznie i odwołała waszyngtońskiego ambasadora na konsultacje. W Ankarze dyplomata z Waszyngtonu spotka pewnie panią ambasador ze Sztokholmu, którą także wezwano do powrotu do kraju. Jednocześnie Turcy wycofali się z organizacji szczytu turecko-szwedzkiego, planowanego jeszcze na marzec.

Parlamentarzyści wydają rezolucje, a nadszarpnięte stosunki między państwami muszą naprawiać rządy. Szef szwedzkiego MSZ Carl Bildt oraz amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton zrugali parlamentarzystów za beztroskie głosowania, które z jednej strony torpedują stosunki Szwecji i USA z Turcją – arcyważnego partnera Zachodu na niespokojnym Bliskim Wschodzie, a z drugiej kładą się cieniem na toczącym się pojednaniu armeńsko-tureckim.

Reklama